niedziela, 25 lipca 2010

:: Matka Joanna od Aniołów :: Jarosław Iwaszkiewicz

Przyznaję się, że do twórczości Jarosława Iwaszkiewicza niespecjalnie mnie do tej pory ciągnęło, mimo, że jest jednym z ulubionych pisarzy mojej mamy i że kiedyś cytowała mi jedną z jego fabuł. Zdarzało się tu i ówdzie podczytać jakąś przychylną opinię o jego pisarstwie, a to obejrzałam "Tatarak" i pomyślałam, że warto by może sięgnąć - ale nie sięgałam. Aż wpadło mi w ręce w bibliotece nowe wydanie "Matki Joanny od Aniołów", o której to książce i filmie też zdarzało mi się coś tu i ówdzie słyszeć. Wpadło, wypożyczyłam, przeczytałam.

Rzecz dzieje się na Smoleńszczyźnie, w XVII wieku - do klasztoru sióstr urszulanek przybywa ksiądz Józef Suryn, jako kolejny duchowny oddelegowany przez władze kościelne do walki z dziejącymi się w klasztorze opętaniami. Ksiądz Suryn jest bardzo gorliwy i pobożny, zaangażowany w to, co robi (trudno mu nabrać dystansu do tego, co robi - stąd być może nie przepada za towarzystwem innych zakonników, którzy razem z nim przebywają w klasztorze i mają daleko większy dystans do sprawy), a przy tym jeszcze stosunkowo mało doświadczony życiowo. Do kobiet odnosi się z nabożnym szacunkiem. Łatwo też ulega wpływom. Nic więc dziwnego, że przełożona klasztoru, matka Joanna, wywiera na nim ogromne wrażenie. I nawet jeśli się okaże, iż jej opętanie polega raczej na chęci zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę niż spektakularnych działaniach złych duchów, ksiądz Suryn, chcąc ratować swoją ukochaną, dopiero ściągnie na siebie prawdziwe zło...



Przy tendencji współczesnych pisarzy do pisania ogromnych elaboratów ta krótka opowieść - wydanie liczy zaledwie 170 stron - robi jednak wrażenie. Jest w niej miejsce i na pogłębiony rysunek psychologiczny głównych bohaterów, i na ważkie pytania, czym tak naprawdę jest zło? Czy działanie zła przejawia się przez spektakularne widowiska, czy też raczej podstępnie sączy ono swój jad, wykorzystując największe nasze słabości, jak chęć uznania czy pragnienie szczęścia ukochanej osoby? Jest miejsce na humor, widoczny w scenach zbiorowych w lokalnej karczmie czy ironia widoczna w szkicu postaci znudzonego królewicza czy w scenie, w której dwaj świeccy podglądają egzorcyzmy. Kontrasty - jak chociażby pierwszoplanowa scena wybuchu opętania zakonnic w kościele ze zblazowanym dostojnikiem w tle. Znaczące przedmioty - jak siekiera, która pojawia się na początku i na końcu akcji. Do tego kunsztowna forma języka, bogatego w archaizmy i stylizacje, aby jak najlepiej oddać XVII-wieczną mentalność i obyczaje. W każdym razie, po tej lekturze czuję się zachęcona do sięgnięcia po inne książki Iwaszkiewicza.

Jarosław Iwaszkiewicz, "Matka Joanna od Aniołów", Wydawnictwo Znak, Kraków 2009

sobota, 24 lipca 2010

:: Chmurdalia :: Joanna Bator

"Chmurdalia" to kontynuacja losów Dominiki Chmury, bohaterki "Piaskowej góry". Już poprzednia książka Joanny Bator podobała mi się bardzo, ze względu na sposób narracji, oryginalny styl autorki, łatwość operowania skomplikowaną fabułą (natłok wzajemnie zazębiających się wątków). "Chmurdalia" ma dokładnie te same cechy, co poprzedniczka - wyróżniający się styl, skomplikowana fabuła, w której losy poszczególnych postaci są umiejętnie ze sobą powiązane (łącznikiem głównym jest złoty nocnik, z którego kiedyś podobno skorzystał cesarz Napoleon stacjonujący ze swoimi wojskami na Kielecczyźnie, a który to przedmiot co i rusz zmienia właściciela). Do tego powtórzenia - kilkakrotnie pojawia się wątek zżytych ze sobą sióstr, podrzuconego dziecka, nieślubnych dzieci cesarza, matek o "kwoczych" cechach, co powodowało, że w ilości wątków, pomysłów, postaci mimo wszystko skupiałam się na tych, które były najważniejsze.



A o czym jest "Chmurdalia"? Odbieram tę książkę jako opowieść o poszukiwaniu samej siebie przez młodą kobietę. Dominika wyrywa się spod wpływu nadopiekuńczej matki, która co i rusz chciałaby jej zaplanować przyszłość, wyrusza w podróż po różnych krajach Europy. Nigdzie nie osiedla się na stałe, nie próbuje osiągnąć stabilizacji ani wejść w utarte koleiny. Szuka swojej mitycznej "Chmurdalii" (nazwa wymyślonej przez Dominikę w dzieciństwie krainy, zaczerpnięta z wiersza Bolesława Leśmiana "Szczęście", "coś srebrnego dzieje się w chmur dali"), krainy szczęścia, swojego miejsca na ziemi. Zgodnie ze swoim nazwiskiem, płynie przez życie, jest w ciągłym ruchu. To, co jest jednak w tym poszukiwaniu stałe, to relacje z innymi ludźmi - przyjaciółmi czy osobami spotkanymi w drodze - a także pamięć o osobach, których już nie ma, czy minionych wydarzeniach. Być może los Dominiki można odczytywać też jako metaforę ludzkiego życia jako takiego, z całą jego zmiennością i niestałością.

Joanna Bator, Chmurdalia, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010

czwartek, 8 lipca 2010

:: Baleronowa ponad wagą :: Anna Ślęzak

Kiedy byłam jeszcze na studiach i krótko po studiach, fascynowało mnie, dlaczego tak obszerna część pism kobiecych poświęcona jest dietom wszelkiego rodzaju. Dlaczego moje koleżanki przechodziły istne męki Tantala, nie pozwalając sobie na słodycze czy pizzę. Przecież ja mogłam jeść wszystko i nic się nie działo!

Do czasu. Gdy osiągnęłam wiek Baleronowej - bohaterki i narratorki książki Anny Ślęzak "Baleronowa ponad wagą", to chociaż nie zmieniłam specjalnie swoich przyzwyczajeń kulinarnych, nagle okazało się, że to, co zjem, potrafi się tu i ówdzie zmagazynować. A i kobiet w zbliżonym do mojego wieku i stosujących różne diety, zauważam w moim otoczeniu coraz więcej. Stąd zainteresowanie perypetiami Baleronowej związanymi z utratą kolejnych kilogramów.



Książka Anny Ślęzak ma formę dziennika, prowadzonego przez Baleronową, która dokumentuje nie tylko utratę kolejnych kilogramów, ale swoje przemyślenia z tym związane, dialogi z mężem Baleronem, spotkania z przyjaciółkami, w trakcie których odchudzające się panie na moment zapominają o rygorze diety i raczą się słodkościami, dialogi z ekspedientką czy wyobrażone rozmowy owoców i warzyw w lodówce państwa Baleronów. Błyskotliwie i z poczuciem humoru, z różnych perspektyw. Autorka ma rozpoznawalny styl - to zarazem zaleta (jak do tej pory nie znałam żadnej książki na ten temat, która nie byłaby kolejnym bestsellerowym poradnikiem z opisem diety-cud), ale też wada - język książki zmuszał mnie do większego skupiania się na odcyfrowaniu konstrukcji słownych, przez co uciekała mi akcja książki. W każdym razie warto przekonać się, że także kwestię odchudzania można potraktować lekko i z dystansem.

Anna Ślęzak, Baleronowa ponad wagą, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2010.

wtorek, 6 lipca 2010

:: Muzeum Niewinności :: Orhan Pamuk

Kto z nas nie wspominał kiedyś utraconej miłości, nie zbierał listów, kartek, biletów ze wspólnie obejrzanych filmów i innych drobiazgów? W mojej rodzinie na takie zbiory, zwłaszcza mocno przestarzałe, używało się nawet określenia "archiwum". Kto z nas nie wracał myślą do minionych dat: dzisiaj mija x lat, od kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy... ta piosenka towarzyszyła mi w momencie, kiedy zrozumiałem, że ona jest we mnie zakochana... te kwitnące chińskie róże przypominają mi tamten czerwiec i tamtą fascynującą rozmowę... Jeśli nawet materialnych śladów zostało nam niewiele, wszystko znajduje się w naszej pamięci. Każdy z nas takie archiwum jak najbardziej ma.

Ma je też Kemal, bohater powieści Orhana Pamuka "Muzeum niewinności". To zbiór pamiątek po jego ukochanej Fusun, które Kemal zaczyna gromadzić od momentu ich rozstania. Jednocześnie dają mu poczucie fizycznej obecności ukochanej, a równocześnie podtrzymują intensywność bólu i tęsknoty wywołanych rozstaniem. Później, gdy bohaterowie spotkają się ponownie, zakochany Kemal będzie kradł przedmioty z otoczenia Fusun. Archiwum Kemala, początkowo zlokalizowane w nieużywanym mieszkaniu należącym do jego matki, po tragicznej śmierci Fusun zostaje przekształcone w muzeum. Kemal kupuje dom, w którym wielokrotnie odwiedzał Fusun, przebudowuje go w prywatne muzeum (stąd tytuł książki), a swoją historię pod koniec życia opowiada pisarzowi... Orhanowi Pamukowi (który - ciekawostka - występuje też w książce jako daleki znajomy i krewny Kemala).



Ale "Muzeum niewinności" to nie tylko opowieść o miłości. Książkę można czytać na wielu płaszczyznach. Moralnej - świetnie pokazuje mechanizm, kiedy to wydawałoby się niewinne kłamstwa, które Kemal serwuje na przemian to swojej narzeczonej Sibel, to Fusun, oraz jego początkowy brak zdecydowania w sprawach sercowych stają się zaczątkiem całego tragicznego splotu wydarzeń. Socjologicznej (paradygmat feministyczny)- stambulskie nowoczesne elity wcale nie są tak nowoczesne, jak by się mogło z początku wydawać. Chociaż kobiety starają się być odważne i wyzwolone, dla mężczyzn wciąż istotne jest, aby ich przyszłe żony nie miały doświadczeń seksualnych z innymi mężczyznami. Starają się też oni na wszystkie możliwe sposoby utrudnić samorealizację swoim partnerkom (kariera aktorska Fusun, która praktycznie nie rozpoczęła się dzięki manipulacjom zazdrosnego Kemala).
Podsumowując, po zachwycie nad "Stambułem" i rozczarowaniu "Białym zamkiem", "Muzeum Niewinności" pozytywnie mnie zaskoczyło. Gorąco polecam!

Parę słów jeszcze ode mnie: przez jakiś czas tutaj nie zaglądałam (i dopiero dzisiaj zaakceptowałam ostatnie komentarze), co było spowodowane kończeniem doktoratu i kłopotami ze wzrokiem. Na szczęście mam już okulary korekcyjne i mogę znowu czytać książki oraz o nich blogować, hurra!

Orhan Pamuk, "Muzeum Niewinności", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010.