poniedziałek, 2 lipca 2012

Śladami sióstr Bronte

Piszę kolejną książkę branżową, więc znowu cierpi na tym moja działalność blogowa (i prywatna, i branżowa). Nie będę pewnie pisała przez najbliższe dwa miesiące często, ale postaram się bloga nie zaniedbać. Dzisiaj znowu garść wspomnień sprzed miesiąca, z podróży do Wielkiej Brytanii.

Bo skoro Wielka Brytania i okolice Manchesteru, to nie mogłyśmy sobie odmówić podróży do Haworth, rodzinnej miejscowości sióstr Bronte. Muzeum i miejscowość zwiedzałyśmy już jakiś czas temu, biografię utalentowanego rodzeństwa wszystkie (mama, siostra, ja) znamy zaś na pamięć. Książka Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej to lektura, którą każda z nas czytała chyba po kilka razy (a jak wiecie, ja nie za bardzo lubię wracać do książek). Kolejne pokolenie zaczęło się już fascynować - moja siostrzenica trzyma w Pinterest w ulubionych książkach także wiersze Emily Jane Bronte.

Tym razem naszym celem była droga, którą siostry regularnie chadzały na spacery za wieś. Po wsi poruszały się raczej niechętnie, nie tylko ze względu na swoją introwersję, ale też brud. Schludna i urokliwa dziś miejscowość w tamtych czasach nie była tak czysta - główną ulicą rwał rynsztok. Siostry Bronte kochały też przyrodę, a zwłaszcza rozległe krajobrazy brunatnych wrzosowisk, rozpościerające się za ich domem - wielokrotnie powracają one w ich książkach. Chodziły ścieżką wijącą się wśród nieużytków i wrzosowisk, wśród których z rzadka porozrzucane są samotne farmy, aż do strumienia, który spiętrza się, tworząc mały wodospad. Obecnie nazywa się go Wodospadem Bronte. Anne i Emily często się przy nim zatrzymywały. Siedząc na kamieniach mogły w spokoju oddawać się obmyślaniu kolejnych wydarzeń w tajemniczych królestwach powoływanych siłą ich wyobraźni. Legenda głosi też, że czasem zapuszczały się nieco dalej, do zrujnowanej farmy Top Withens, w których lokalizacji (ale nie budynku) umieściła Emily Wichrowe Wzgórza. Tam już nie dotarłyśmy, ale kto wie, może następnym razem?