piątek, 15 lutego 2013

Kuchnia Franceski - Peter Pezzelli

Nie jestem miłośniczką komedii romantycznych ani tzw. literatury kobiecej, tzn. że muszę obejrzeć/przeczytać wszystko nowe, co tylko się na świeżo pojawi. Nie znam się na reżyserach, aktorach, czy też autorach. Ale od czasu do czasu potrzebuję obejrzeć lub przeczytać coś bardzo lekkiego i przyjemnego. Aby odpocząć, oderwać się od codzienności i utwierdzić się w przekonaniu, że "wszystko będzie dobrze".

Książka Petera Pezzelliego, "Kuchnia Franceski" to właśnie taka książka. Franceska to starsza pani, wdowa. Mieszka sama. Jej dwie córki wyniosły się do innych miast w Stanach i choć często do matki dzwonią, Franceska najchętniej miałaby je gdzieś blisko siebie. Syn Franceski wprawdzie jest na miejscu, ale z młodym mężczyzną kontakt jest jakby trudniejszy. Do tego starsza pani martwi się o jego los - po zawodzie miłosnym do tej pory nie znalazł sobie partnerki. Dzielnica, w której mieszka starsza pani, to też nie ta sama dzielnica, w której z mężem kupowali dom. Włoskie rodziny wyprowadziły się, a ich miejsce zajęli azjatyccy przybysze.


Franceska czuje się więc wyrzucona poza nawias życia. Spowiednik doradza jej, aby znalazła sobie jakieś zajęcie, które pozwoli jej na bycie potrzebną i da poczucie sensu życia. Zainspirowana namową księdza, Franceska rozpoczyna pracę jako gospodyni domowa u Loretty, samotnej matki dwójki dzieci. Początki wydają się trudne - Loretta prowadzi dom zupełnie inaczej, niż robiłaby to Franceska, a dzieci są nieufna i niechetnie włączają się w prace domowe. Jednak tytułowa kuchnia Franceski, czyli włoskie potrawy przygotowywane przez nią z miłością i sercem, potrafią zdziałać prawdziwe cuda... Jakie? Sprawdźcie.

P. Pezzelli, Kuchnia Franceski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010.

wtorek, 12 lutego 2013

Trafny wybór - J. K. Rowling

J. K. Rowling miała chyba największą kampanię promocyjną ostatnich miesięcy. Pamiętam liczne mailingi, ale tez plakaty wiszące w metrze. Trudno się dziwić Znakowi, że postawił na znane nazwisko. W końcu mamy do czynienia z książką autorki serii książek o Harrym Potterze, która tym razem spróbowała napisać coś dla dorosłych czytelników. Ciekawe, czy potrafiła stworzyć coś równie fascynującego i trzymającego w napięciu - z taką myślą rezerwowałam książkę w bibliotece.

"Trafny wybór" J. K. Rowling opowiada historię kilku dni z życia miasteczka Pagford, położonego gdzieś na angielskiej prowincji. Zaczątek akcji stanowi śmierć Barry'ego Fairbrothera, radnego i społecznika, który umiera na wylew w drodze na kolację z żoną. Ta śmierć wprowadza wiele zamieszania w życiu wielu mieszkańców miasteczka. Dwie lokalne grupy interesu, dla których przysłowiową ością niezgody jest dzielnica biedoty, formalnie należąca do sąsiedniegoYarvil, ale terytorialnie bliższa Pagford, zaczynają rywalizację o wolne miejsce w radzie. Krystal, zbuntowana nastolatka z patologicznej rodziny, ze śmiercią Barry'ego, szefa jej osady wioślarskiej, traci jedyną osobę, która w nią wierzyła i dla której coś znaczyła. Nie wspominając już o rodzinie i przyjaciołach Barry'ego, którym zwyczajnie zabraknie życzliwego bliskiego człowieka. To będzie jednak dopiero początek - w miarę, jak będziemy wraz z narratorem obserwować rozwój wydarzeń, dowiemy się więcej na temat do tej pory skrzętnie skrywanych tajemnic...


Czytając, miałam mieszane uczucia. Po mniej więcej połowie książki powiedziałam koledze, że jest strasznie nudno i jestem zawiedziona. Wolne tempo akcji, natłok bohaterów i ich spraw, wielostronicowe niekończące się dyskusje, podane z dużą drobiazgowością  Zastanawiałam się, czy nie oddać książki do biblioteki nieprzeczytanej, skoro na moich półkach i w czytniku zalega tyle innych atrakcji. Postanowiłam jednak dać Rowling szansę i przeczytać choćby jeszcze jeden rozdział. I to było to miejsce, gdzie w książce coś faktycznie zaczęło się dziać. Bohaterowie byli już na tyle wyczerpująco scharakteryzowani i przez to - zrozumiali (weźmy chociażby Krystal, dziewczynę, która na pierwszych stronach jawi się jako dość wulgarna i prymitywna, jednak gdy coraz lepiej rozumiemy, w jakim otoczeniu przyszło jej żyć i jak została zostawiona sama sobie, budzi coraz większą sympatię) i na tyle czułam się do nich przywiązana, że chciałam się koniecznie dowiedzieć, co z nimi stanie się dalej.

Ciekawie też jest spojrzeć na książkę, mając za sobą lekturę powieści napisanych w tym samym państwie jakieś 150 lat wcześniej. Powieści Gaskell są jeszcze eleganckie i wykwintne, opisują życie sfer wyższej i średniej. Przełomem były "Wichrowe wzgórza" Emily Bronte, która wywołała kontrowersje portretując patologię i najniższe warstwy społeczne. W powieści Rowling mamy przekrój: i angielską klasę średnią, i doły społeczne (które posługują się językiem raczej mało eleganckim), brakuje jedynie angielskiej arystokracji. Równocześnie nieco gawędziarski styl pisania i ironiczny humor to coś, co wydaje się być wyróżnikiem angielskiej powieści mimo upływu czasu. Warto dokonać takiego porównania na własną rękę.

J. K. Rowling, Trafny wybór, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.

niedziela, 3 lutego 2013

Elżbieta Cherezińska - Ja jestem Halderd, Pasja według Einara

Bardzo dziękuję Wam za udział w konkursie Blog Roku i za głosowanie na mojego bloga. Konkurencja była bardzo duża, więc nie będę walczyć o finał, ale za to przekonałam się, że są osoby, które doceniają to moje pisanie. I dlatego było warto. Dziękuję raz jeszcze!

A teraz wracam do tego, co lubię najbardziej, czyli książek. Udało mi się dostać w bibliotece dwie kolejne części sagi "Północna Droga" Elżbiety Cherezińskiej. O pierwszej części pisałam w notce "Saga Sigrun". Część druga, "Ja jestem Halderd" opowiada o losach Halderd, pani włości sąsiadujących z posiadłościami Sigrun. Nie ma ona tak łatwego życia, jak jej sąsiadka. Zaaranżowane przez rodziców małżeństwo Halderd nie jest szczęśliwe, mąż okazuje się być opojem i prostakiem. Dla Halderd trwanie w tym związku jest jedyną drogą do awansu społecznego, dlatego decyduje się w nim trwać i znosić liczne upokorzenia. Nieco ułatwia jej to tryb życia norweskich wojów, którzy ciepłą porę roku spędzają głównie na łupieżczych wyprawach, a dopiero na zimę ściągają do domu. Dziewięć miesięcy później, gdy jeszcze wojują poza domem, na świat przychodzą dzieci. Halderd jest zresztą matką pięciorga synów. Nie jest jednak do końca sama - ma wokół siebie przyjaznych ludzi: oddaną służącą Szczurę, wiernego zarządcę domu czy wuja Hrafna, do którego zawsze może zwrócić się o radę. Wkrótce pojawi się też i miłość, pod postacią Einara. Halderd zachodzi w kolejną w ciążę, jednak zanim wyda się, że dziecko nie może być dzieckiem jej męża, Helgi zginie na polowaniu. Śmierć męża przynosi jej upragnioną wolność i możliwość samostanowienia o sobie. Halderd okaże się być niezłym politykiem, a równocześnie ma zmysł do interesów, odziedziczony po Hrafnie.


"Pasja według Einara" to z kolei historia ukochanego Halderd. Jego losy poznajemy z jego własnej perspektywy. Einar opisuje lata spędzone ze swoim ojcem - godim (kapłanem pogańskich norweskich bogów) aż do jego zabójstwa, swojej potajemnej ucieczce do Anglii sponsorowanej przez norweskiego króla Hakona (przyjaciela ojca), latach spędzonych w angielskim klasztorze, a także czasie dyplomatycznych misji. Einar jest typem średniowiecznego szpiega-dyplomaty, który sporo czasu spędza na różnych europejskich dworach, wykonując zlecenia swoich możnych mocodawców. Często bywa również w swoim rodzinnym kraju. Tam pozna Halderd, swoją największą miłość. Równocześnie wciąż będzie pełen wątpliwości i rozterk - zostać chrześcijańskim kapłanem i chrystianizować Norwegię, czy prowadzić świeckie życie (nie umie do końca wybrać ani jednego, ani drugiego), prowadzić własną misję, czy funkcjonować w roli dyplomaty imającego się różnych zleceń. I właśnie to niezdecydowanie będzie powodowało kolejne komplikacje w jego życiu. To Halderd, bardziej wiedząca czego chce, bardziej zdecydowana, będzie mu najlepszym oparciem i drogowskazem... Do czasu.


Mogę o tych dwóch książkach napisać to samo, co o poprzedniej. Wartka akcja, szybko zmieniające się okoliczności, realistyczny rysunek postaci i świata, w którym przyszło im żyć. Bohaterowie, których można polubić - wyniosła Halderd z pierwszej części "Północnej Drogi" okazuje się być bardziej zrozumiała, ale też i ludzka. Bardzo dużą sympatię budzi jej służąca, Szczura. Imię może niezbyt sympatyczne, ale szczur to niezwykle inteligentne zwierzę - i taka też jest Szczura. Dobra obserwatorka, bez trudu odczytująca ludzkie uczucia, lojalna wobec swojej pani, a zarazem ciepła i serdeczna. Najbardziej irytował mnie Einar, i jego niezdecydowanie i miotanie się między skrajnościami. Magdalenka ukuła na takich gości dobre określenie, ale przez delikatność go nie zdradzę ;)

PS. Na rynku jest już czwarta część "Północnej Drogi", "Trzy młode pieśni". Mam nadzieję, że biblioteka ją rychło zakupi.

Elżbieta Cherezińska, "Ja jestem Halderd", "Pasja według Einara", Zysk i S-ka, Poznań 2010-2011.