wtorek, 9 lipca 2013

Anna Łajkowska - Pensjonat, Miłość i Cienie na wrzosowisku

Mamy "Dom nad rozlewiskiem", mamy "Pensjonat na wrzosowisku". Nastała moda na książki o dzielnych kobietach, które wyprowadzają się do nieznanego im regionu lub państwa, na nowo szukają swojego miejsca w życiu, i obowiązkowo muszą się zakochać. Najlepiej nie we własnym mężu, aby dodatkowo skomplikować sobie życie.

Z takim mniej więcej podejściem sięgałam po książki Anny Łajkowskiej - tryptyk "Pensjonat na wrzosowisku", "Miłość na wrzosowisku" i "Cienie na wrzosowisku". Jakie licho mnie podkusiło, spytacie. Otóż takie, że akcja tryptyku rozgrywa się w Haworth, rodzinnej miejscowości sióstr Bronte. Podczas dwukrotnych odwiedzin tam zadawałam sobie pytanie - a gdyby tak spróbować osiąść w Haworth teraz, we współczesnych czasach? Czy byłoby się łatwo zaaklimatyzować, poznać miejscowych, stać się częścią lokalnej społeczności, jeśli jest się osobą z zupełnie innego kraju? Dla Anny Łajkowskiej te pytania stały się inspiracją do napisania aż trzech książek.





Jej bohaterka, Basia, to żona odnoszącego sukcesy informatyka Marka, matka dwóch kłótliwych nastolatek Karoliny i Kornelii oraz chorowitego Marcina. Stara się być żoną, matką i gospodynią idealną - ale sama czuje, że nie do końca jej to wychodzi. Tęskni za firmą i samodzielnością, którą zostawiła w Polsce. W ramach buntu wyrusza na wakacje tylko z najmłodszą pociechą, do Haworth właśnie. Wypadek, który unieruchomi ją w pensjonacie Charoll, spowoduje odmianę biegu jej życia. Basia przeniesie się z rodziną do Haworth i rozpocznie prowadzenie kawiarni. Pozna też życzliwych jej ludzi: Charoll (właścicielkę pensjonatu), Jamesa (byłego żołnierza), właściciela antykwariatu i innych mieszkanców Haworth. Zresztą, jej losy i losy Jamesa skrzyżują się w sposób, który wywoła kolejne komplikacje, podobnie jak sukces kawiarni. Ale nie będę Wam opisywać wszystkiego. Musicie to już sobie doczytać. Trochę pokpiła sprawę sama autorka, pisząc w epilogach podsumowanie losów naszych bohaterów z pewnej perspektywy czasowej. To było trochę niepotrzebne, bo odebrało przyjemność dowiadywania się, co wydarzy się dalej - skoro planowała kolejne tomy cyklu.

Książka była dla mnie miłym rozczarowaniem. Spodziewałam się kolejnej Kalicińskiej, która napisze "hulaj dusza, piekła nie ma!" i usprawiedliwi bohaterkę ze wszystkich postępków. Nie. Choć Basia wkurzała mnie swoją chaotycznością, nieumiejętnością porozumiewania się z bliskimi ludźmi, kiepskim kontaktem ze sobą samą, to nie była to postać równocześnie pławiąca się w błogim samozadowoleniu. Basia była w stanie zdać sobie sprawę ze zła, które pod wpływem emocji wyrządziła sobie samej i swoim najbliższym. Jak zauważył jej mąż, nauczyła się też słuchać innych, a nie tylko pędzić do przodu zaliczając kolejne obowiązki i sukcesy. I już przez to "Pensjonat", a zwłaszcza kolejne części tryptyku, to nie jest tylko banalna kobieca lekturka. Ta książka zwyczajnie boli.

Anna Łajkowska, "Pensjonat na wrzosowisku" (2011), "Miłość na wrzosowisku" (2012), "Cienie na wrzosowisku" (2013), Wydawnictwo Damidos.