niedziela, 27 marca 2011

:: Sosnowe dziedzictwo :: Maria Ulatowska

Moja babcia nie lubiła żadnych konfliktów. Chciała, żeby bohaterom filmów wszystko się układało, aby nie napotykali żadnych przeszkód czy nie musieli o nic walczyć, ani też nie kłócili się z innymi. Dlatego książka Marii Ulatowskiej "Sosnowe dziedzictwo" byłaby dla niej wręcz idealna.

Bohaterka, Anna - trzydziestokilkuletnia rozwiedziona redaktorka pewnego wydawnictwa, otrzymuje niezwykły spadek - podniszczony dworek położony pod kujawskim miasteczkiem, w sosnowym lesie, tuż opodal jeziora. I wszystko jej się wyjątkowo układa: adwokat, który obsługuje sprawę jej spadku w miasteczku dziwnym trafem odnajduje kolegę ze studiów, bohaterka ma od razu pieniądze na remont i od razu zjawia się u niej, sama z siebie, idealna pani do prowadzenia domu, do tego poznaje faceta, jednak gdy okazuje się, że to nie to, od razu zaczyna się kręcić koło niej nowy mężczyzna, a poprzedni szybko przeprowadza się gdzie indziej. Brakuje konfliktu, przeszkód, które są motorem napędowym każdej powieści, czegoś, co spowoduje zmianę głównego bohatera. Miałam nieustanne wrażenie, że autorka książki jest w stosunku do swojej bohaterki wyjątkowo nadopiekuńczą mamą: usuwa jej spod nóg wszystkie kłody i organizuje kolejne szczęśliwe zbiegi okoliczności.

A to przecież nie tak. W życiu rzadko kiedy jest idealnie. Dojrzewamy, wzrastamy nie tylko doświadczając okresów szczęścia i spokoju, ale przede wszystkim stawiając czoła niełatwym sytuacjom, konfliktom ze samym(samą) sobą i innymi ludźmi. Gdyby nasze życie byłoby rajem na ziemi, kręcilibyśmy się w kółko, nie zmieniając się, niczego nowego się nie ucząc. Tak jak bohaterka "Sosnowego dziedzictwa".


Maria Ulatowska, Sosnowe dziedzictwo, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2011.

sobota, 19 marca 2011

:: Rock-Mann :: Wojciech Mann

Wojciech Mann to jeden z głosów radiowych mojego dzieciństwa. Kojarzę go przede wszystkim z sobotnią audycją w Trójce w latach 90., w której puszczał dużo country i bluesa. Z telewizją i programami prowadzonymi razem z Krzysztofem Materną Potem, kiedy już mieszkałam w Warszawie - z piątkowym pasmem porannym, ale też z opowieściami koleżanki koleżanki, której Wojciech Mann był pracodawcą. Przede wszystkim jednak z Trójką, w której Wojciech Mann znowu jest obecny jako głos. Nieco inny głos. Podczas, gdy Piotr Kaczkowski od lat brzmi tak samo, w głosie Wojciecha Manna znać już nieuchronny upływ czasu. Być może próbą jego zatrzymania jest garść wspomnień, którą opublikował niedawno w Wydawnictwie Znak.

"Rockmann" to opowieść o drodze zawodowej autora, równoznacznej z jego miłością do muzyki. Od pierwszych inspiracji muzycznych, płyt winylowych (w przypadku zniszczeń pieczołowicie przez autora podrasowywanych i odsprzedawanych dalej, do czego ze wstydem się przyznaje) odbiorników radiowych, czasy legendarnego Radia Luxemburg, prężnie działający klub miłośników muzyki, który podpowiadał Pagartowi, które światowe gwiazdy zaprosić do Polski na koncert, pracę w Rozgłośni Harcerskiej i Trójce, tworzenie własnych rozgłośni radiowych. Wartko napisane, wciągające. Szkoda, że brakuje informacji o działalności satyrycznej czy powodach powrotu do Trójki - ale zdaje się, że rozumiem intencję Wojciecha Manna, że miało być przede wszystkim o muzyce. W każdym razie - dla miłośników Trójki rzecz obowiązkowa.

Wojciech Mann, Rock-Mann, czyli jak nie zostałem saksofonistą, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.

czwartek, 17 marca 2011

:: Gottland :: Mariusz Szczygieł

Żeby umieć pisać dobre reportaże, warto nie tylko znać teorię, ale przede wszystkim czytać dobre reporterskie teksty. Chociażby takie, jak te, które pisze Mariusz Szczygieł. Najpierw sięgnęłam po "Zrób sobie raj", a skoro mi się spodobał, ktoś ze znajomych polecił mi "Gottland". Książkę całkiem niedawno udało mi się wypożyczyć w mojej bibliotece.

"Gottland", podobnie jak "Zrób sobie raj" to zbiór reportaży o Czechach, tworzący panoramę czeskich losów w XX wieku. Mamy tutaj i historię rodziny Bata, twórców państwa w państwie. Historię Lidy Baarovej, aktorki, która podczas swojego pobytu w Niemczech spotykała się z Goebbelsem, a po zakończeniu wojny wróciła do swojego rodzinnego kraju. Otokara Sveca, rzeźbiarza, który stworzył największy na ziemi pomnik Stalina, a potem postanowił się zabić. Marty Kubisovej, piosenkarki skazanej przez władze na artystyczną banicję. Zdenka Adamca, który wzorem Palacha dokonał samospalenia - być może też w buncie przeciwko rzeczywistości. To rzecz jasna, nie wszyscy bohaterowie tej książki - ale nie będę psuć Wam przyjemności czytania. Szczygieł, pokazując ich dramatyczne, powikłane losy, cenę, jaką płacili za sprzeciw przeciwko aktualnemu systemowi lub też za bliski flirt z władzą.

Mariusz Szczygieł, Gottland, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2006. Na zdjęciu okładka drugiego wydania książki, które ukazało się w zeszłym roku - poza poprawkami, różni się obecnością jednego dodatkowego tekstu.

środa, 16 marca 2011

:: Warmia i Mazury :: Erwin Kruk

Dlaczego ludzie mieszkający na Warmii złoszczą się, gdy ich tereny nazywa się Mazurami? Jeśli ktoś z Was się nad tym kiedykolwiek zastanawiał, warto, aby sięgnął po przewodnik Erwina Kruka "Warmia i Mazury" wydany przez Wydawnictwo Dolnośląskie w serii "A to Polska właśnie".

Ja sama nabrałam ochoty na przeczytanie innych książek Erwina Kruka po lekturze "Spadku" (dzieliłam się wrażeniami tu). Na Allegro udało mi się upolować stare powieści pisarza, natomiast w mojej dzielnicowej bibliotece znalazłam jego przewodnik "Warmia i Mazury". Rzecz jasna, wypożyczyłam. I aż żałuję, że książka nie jest już dostępna w regularnej sprzedaży.


"Warmia i Mazury" to przystępnie napisany przewodnik po dziejach regionu. Można dowiedzieć się z niego, co stało się z pruskimi plemionami (czy rzeczywiście plemiona pruskie zostały wycięte w pień przez Krzyżaków, tak jak w którymś momencie dziejów przedstawiali to historycy), dlaczego Warmia to Warmia, a Mazury to Mazury (powiedzieć, że Olsztyn leży na Mazurach to taki sam błąd jak twierdzenie, że Warszawa leży na Podlasiu) i gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie, jacy ludzie mieli największy wpływ na dzieje regionu, jakie były najważniejsze wydarzenia w jego historii, które miejsca są warte odwiedzenia. Do tego mnóstwo zdjęć i ilustracji, które łatwiej pozwalają przyswoić sobie cały materiał. Nie tylko zdjęć ludzi, budowli czy cennych pamiątek historycznych, także krajobrazów, ptaków i zwierząt (znalazłam wielkie zdjęcie jednego z jezior w mojej rodzinnej okolicy czy nazwę "Ramsau" na XVII-wiecznej rycinie).

Książka inspiruje, nie tylko do odwiedzin regionu, także do zgłębiania jego niełatwej historii czy zapoznania się z twórczością wybitnych osób, które tutaj mieszkały. Jest dobra jako taki pierwszy krok, by dowiedzieć się więcej o Warmii i Mazurach, ale też drogowskaz do dalszych poszukiwań (a trzeba przyznać, że oferta regionalnych wydawnictw, które oferują wszelkiego rodzaju wznowienia, czy nowe ciekawe pozycje książkowe, jest bardzo imponująca).

Erwin Kruk, Warmia i Mazury, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2003.

niedziela, 13 marca 2011

Uwolnij emocje. Elementarz uczuć - Anna Maruszeczko, Lucyna Wieczorek

Pierwsze, co rzuca się w oczy w poradniach psychologicznych, są wielkie pudła z chusteczkami higienicznymi stojące na stolikach, przy których siedzą rozmówcy. Tropem tego skojarzenia poszli twórcy kampanii public relations "Uwolnij emocje" realizowanej dla Velvet. Organizatorzy wystawili w kilku największych miastach niebieską sofę i stolik (rzecz jasna, z wielkim pudełkiem chusteczek wzmiankowanej firmy) i zaprosili Polaków do rozmów o emocjach. Dobra, dość już tych zboczeń zawodowych; miałam pisać nie o efektywnych narzędziach public relations, a o książkach.

Otóż owocem kampanii jest e-book dziennikarki Anny Maruszeczko i trenerki Lucyny Wieczorek (znanej z Dojrzewalni Róż) o tym samym tytule: "Uwolnij emocje. Elementarz uczuć". Już pierwszy odcinek, opublikowany niedawno, wygląda dość ciekawie. To zapisy rozmów z niebieskiej sofy. Poniżej załączam link do wydania w Issuu - po kliknięciu w obrazek książki wyświetla Wam się powiększony widok, z którego można czytać.


Plik można też pobrać w formacie pdf z tej podstrony. Ja, jak na mola książkowego przystało, marzę oczywiście o tym, aby książeczka ukazała się też w tradycyjnej wersji papierowej. Nie ma jak zapach świeżej farby drukarskiej, czyli używka wszystkich moli ;-)

Rozdział pierwszy mówi o różnicach w tym zakresie między kobietami a mężczyznami, które wcale nie są takie oczywiste: one nie panują nad swoimi emocjami, oni za wszelką cenę próbują je stłumić. Autorki nie próbują tutaj sprzedawać gotowych prawd, raczej prowadzą nas przez kolejne rozmowy (obserwacje), które są dla nich pretekstem do dalszej dyskusji na temat bogatego i skomplikowanego świata emocji. Książka jest prosta i przystępna, a równocześnie - mądra. Dodatkowym atutem mogą być rysunki Agaty "Endo" Nowickiej. Polecam tym wszystkim, którzy chcieliby lepiej poznać i siebie, i innych ludzi.

Jeśli Wam się spodobało, kolejnych rozdziałów należy co jakiś czas szukać na stronie kampanii.

Anna Maruszeczko, Lucyna Wieczorek, "Uwolnij emocje. Elementarz uczuć", Velvet, 2011.

sobota, 12 marca 2011

:: Poradnik dla babci i dziadka :: Elizabeth LaBan

Nie mam jeszcze swoich dzieci (a tym bardziej wnucząt), ale jestem ciotką dwóch nastoletnich panienek, całkiem jeszcze niedawno - ciekawych wszystkiego i wszędobylskich dziewczynek. Jestem (lub będę) przyszywaną ciotką dzieci znajomych. A dzieci, jak wiadomo, poza tym, że są ciekawe i wszędobylskie, to szybko się nudzą i proszą o coraz to nowe zabawy. Jeśli nie miało się do czynienia z młodszym lub starszym rodzeństwem, z dorosłymi, którzy lubili bawić się z dziećmi, albo też z edukacją dzieci, skąd brać pomysły?

Z pomocą może tutaj przyjść "Poradnik dla babci i dziadka" Elizabeth LaBan wydany przez gdyńskie Wydawnictwo Pestka. Zawiera porady, które mogą pomóc babciom i dziadkom w opiece nad wnukami, ale też propozycje wspólnych zabaw i gier. Moim zdaniem, nie tylko babciom i dziadkom, ale tym wszystkim, którzy rzadko mają do czynienia z małymi dziećmi, a nie są ich rodzicami. Bo, prawdę mówiąc dziadkowie wiele rzeczy dotyczących opieki nad dziećmi już wiedzą ze swojego doświadczenia. O wielu innych rzeczach powinni jednak wiedzieć i fajnie, że ta książeczka zwraca na to uwagę - na przykład, jak traktować swoje dzieci mające dzieci. Inspirujące są pomysły na wspólne zabawy - na przykład tworzenie drzewa genealogicznego, olimpiada czy wydawanie gazety. Przyznam, że dorośli się ze mną w to nie bawili, a szkoda. Przepisy na różne słodkości przypominały mi z kolei moją Babcię ze strony mojego Taty, która zawsze pamiętała, żeby na mój przyjazd przygotować szarlotkę czy Babcię ze strony Mamy, która na mój przyjazd wyciągała zawsze swoją puszkę ze słodyczami i dzieliła się tym, co miała. Opisy spacerów - Dziadka, który zabierał nas na długie spacery po okolicy, w której mieszkał.


W książce brakowało mi koloru - okładka jest radosna i wielobarwna, rodzi apetyt na więcej, natomiast wnętrze posiada jedynie proste, pomarańczowo-szare ilustracje. Brakowało mi też instrukcji w formie ilustracji, np. jak zawinąć niemowlę w tzw. rożek - takie czynności łatwiej się pojmuje, widząc sekwencję obrazków, nie zaś czytając opis. Zastanawiałam się też, co to są kanapki lodowe, gdyż w jednym z przepisów chodziło wyraźnie o gotowy produkt dostępny na rynku amerykańskim, skąd przywędrowała książeczka - tutaj warto by było podać polski odpowiednik. Zazgrzytała mi też wzmianka o tym, że można wykorzystać cukierki pozostałe po Halloween, tak, jakby to było powszechnie obchodzone polskie święto. Podobało mi się z kolei, że wierszyki do zabaw z niemowlakami i bardzo małymi dziećmi zastąpiono polskimi odpowiednikami. Przydałoby się ich jednak więcej, tak samo, jak gier i zabaw - a może to już pomysł na polski odpowiednik tej książeczki?

Wydawnictwo Pestka debiutuje tą książeczką na polskim rynku. Kolejne pozycje z oferty mają być poradnikami na temat rodzicielstwa, rodzicielstwa, macierzyństwa i ojcostwa, a także bycia dziadkiem/babcią. Przewidziano również książeczki dla milusińskich. W każdym razie, lektura "Poradnika" obudziła we mnie mnóstwo ciepłych wspomnień związanych z moimi Dziadkami, ale też dzieciństwem moich siostrzenic. Taka jest też misja Wydawnictwa Pestka - wydawać książki pełne dobrej energii.

Elizabeth LaBan, Poradnik dla babci i dziadka, Wydawnictwo Pestka, Gdynia 2010. Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wandy Stompór z Wydawnictwa Pestka.

wtorek, 1 marca 2011

:: Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika :: Stephen King

Obiecywałam sobie (i Wam), że będę tutaj poruszać tematy dotyczące kreatywnego pisania, a jak do tej pory, chyba tylko raz ledwo dotknęłam tego wątku. Mimo, że pisanie jest dla mnie tak samo ciekawe, jak czytanie. Czas na nadrobienie zaległości. Dzięki Iwonie, która pożyczyła ode mnie inną książkę o pisaniu i koniecznie chciała się zrewanżować, sięgnęłam po "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika" wydany przez Stephena Kinga, znanego autora powieści grozy.


Książka Kinga ma dwa główne wątki. Pierwszy, autobiograficzny, opisuje jego pisarską drogę, poczynając od pierwszych prób w szkole (pismo zawierające satyry na nauczycieli), rzecz jasna, ostro ukróconych. Drugi to tajniki warsztatu pisarza, którymi King chętnie się dzieli. Jego zdaniem, w pisaniu pomaga mu kilka zasad, które pokrótce przedstawię:
1. Dużo czytać. King czyta 70-80 książek rocznie, głównie beletrystyki. Czyta, bo lubi dobre historie, nie zaś dla analizy - jednak przyznaje, że tez się przy tym uczy. I złego, i dobrego pisania.
2. Regularne tempo pracy. King mówi, że pisze 10 stron dziennie. Radzi wyznaczać sobie stały, realistyczny cel i zapewnić sobie ku temu warunki.
3. Zacznij od pisania tego, co lubisz czytać. "Piszcie o tym, czym chcecie, a potem tchnijcie życie w swoją historię i uczyńcie ją czymś wyjątkowym, nasączając ją swą osobistą wiedzą o świecie, przyjaźni, związkach, seksie i pracy - zwłaszcza pracy. Ludzie uwielbiają czytać o pracy. Bóg jedne wie czemu, ale tak jest".
4. Nie ma sensu planować opowieści. Zdaniem Kinga, opowiadania i powieści składają się z trzech elementów: narracji posuwającej opowieść z punktu A do punktu B i w końcu do punktu Z, opisów, tworzących zmysłową rzeczywistość na użytek czytelnika, i dialogu, ożywiającego postaci przez ich mowę.
5. Dobry opis angażuje czytelnika w opowieść, bardziej niż opis postaci. Składa się on z kilku starannie dobranych szczegółów (tych, które pierwsze przychodzą nam na myśl), symbolizujących wszystko inne.
6. Dialog jest kluczowym elementem określającym charakter postaci - tylko czyny ludzi, zdaniem Kinga, mówią o nich więcej niż słowa. Nigdy też nie mówimy o tym, co można pokazać. Dobry dialog po prostu dobrze się czyta, źle napisany "męczy uszy niczym rozstrojony instrument muzyczny".
7. Konstruowanie postaci sprowadza się do uważnego przyglądania się temu, jak zachowują się otaczający nas prawdziwi ludzie, a następnie przekazaniu prawdy o tym, co widzimy.
8. Skończona powieść wymaga odłożenia (na minimum 6 tygodni), a potem przeredagowania. Pozwala to na lepsze wyeksponowanie motywu przewodniego (czyli tego, o co chodzi w powieści), a także na podkreśleniu symboliki, o ile taka w tekście się pojawiła. Dobra proza zawsze zaczyna się od historii i stopniowo rozwija, ukazując wiodący temat.
9. Po pierwszej redakcji warto rozdać tekst kilku zaprzyjaźnionym osobom i poprosić o opinie. Łatwiej wychwycą błędy, które będą jeszcze możliwe do skorygowania.
10. Tekst powinien mieć dobre tempo i tło (które składa się z zebranych faktów).
11. Nie ma sensu, zdaniem Kinga, zapisywać się na kursy kreatywnego pisania, bo to nie zastąpi samodzielnej pracy. Z drugiej strony nie jest ich całkowitym przeciwnikiem - pisze, że dają szansę uczenia się pod okiem kogoś bardziej doświadczonego w pisaniu oraz szansę nawiązania kontaktów zawodowych.
12. King radzi też, gdy początkujący adept sztuki pisarskiej może się już pochwalić jakimiś opowiadaniami, skorzystać z pomocy agentów literackich, ale wydaje mi się, że w Polsce takowej instytucji jeszcze nie ma.
13. King pisze, że nie pisze dla kasy ale dla czystej radości pisania. Twierdzi, że kiedy robimy coś, do czego mamy talent, robimy to tak długo, dopóki kompletnie nie opadniemy z sił.
14. Oczywiście - pamiętać o gramatyce, oszczędności w doborze słów i składni.

Chociaż gatunek literacki, w którym specjalizuje się Stephen King, nie należy do moich ulubionych, to myślę sobie, że jego rady są uniwersalne i dadzą się zastosować także na innych literackich poletkach. Do tego dzieli się swoją radością płynącą z pisania i przekonuje adeptów sztuki pisarskiej, aby po prostu podejmowali kolejne próby: "jeśli jednak uważacie, że trzeba wam zezwolenia na to, by czytać i pisać, ile dusza zapragnie, możecie niniejszym uznać, że je otrzymaliście". Dlatego tym z Was, którzy marzą o pisaniu, książkę bardzo polecam.

Stephen King, "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika", Prószyński i S-ka, Warszawa 2008.