sobota, 24 lipca 2010

:: Chmurdalia :: Joanna Bator

"Chmurdalia" to kontynuacja losów Dominiki Chmury, bohaterki "Piaskowej góry". Już poprzednia książka Joanny Bator podobała mi się bardzo, ze względu na sposób narracji, oryginalny styl autorki, łatwość operowania skomplikowaną fabułą (natłok wzajemnie zazębiających się wątków). "Chmurdalia" ma dokładnie te same cechy, co poprzedniczka - wyróżniający się styl, skomplikowana fabuła, w której losy poszczególnych postaci są umiejętnie ze sobą powiązane (łącznikiem głównym jest złoty nocnik, z którego kiedyś podobno skorzystał cesarz Napoleon stacjonujący ze swoimi wojskami na Kielecczyźnie, a który to przedmiot co i rusz zmienia właściciela). Do tego powtórzenia - kilkakrotnie pojawia się wątek zżytych ze sobą sióstr, podrzuconego dziecka, nieślubnych dzieci cesarza, matek o "kwoczych" cechach, co powodowało, że w ilości wątków, pomysłów, postaci mimo wszystko skupiałam się na tych, które były najważniejsze.



A o czym jest "Chmurdalia"? Odbieram tę książkę jako opowieść o poszukiwaniu samej siebie przez młodą kobietę. Dominika wyrywa się spod wpływu nadopiekuńczej matki, która co i rusz chciałaby jej zaplanować przyszłość, wyrusza w podróż po różnych krajach Europy. Nigdzie nie osiedla się na stałe, nie próbuje osiągnąć stabilizacji ani wejść w utarte koleiny. Szuka swojej mitycznej "Chmurdalii" (nazwa wymyślonej przez Dominikę w dzieciństwie krainy, zaczerpnięta z wiersza Bolesława Leśmiana "Szczęście", "coś srebrnego dzieje się w chmur dali"), krainy szczęścia, swojego miejsca na ziemi. Zgodnie ze swoim nazwiskiem, płynie przez życie, jest w ciągłym ruchu. To, co jest jednak w tym poszukiwaniu stałe, to relacje z innymi ludźmi - przyjaciółmi czy osobami spotkanymi w drodze - a także pamięć o osobach, których już nie ma, czy minionych wydarzeniach. Być może los Dominiki można odczytywać też jako metaforę ludzkiego życia jako takiego, z całą jego zmiennością i niestałością.

Joanna Bator, Chmurdalia, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010

4 komentarze:

  1. Tytuł przykuwa uwagę, ale całość wydała mi się... przegadana? A może to styl mnie zmęczył. Chyba jestem za głupia na takie książki. Jedno muszę przyznać: postaci homoseksualne, o ile zwróciłaś uwagę na ten wątek, były w tym tomie lepiej (w sensie - przyjemniej) przedstawione niż w "Piaskowej...".

    OdpowiedzUsuń
  2. też momentami czułam się zmęczona dużą ilością wątków pobocznych. a co do postaci homoseksualnych - może dlatego, że w pierwszej części historia jest opowiadana z perspektywy różnych osób mieszkających w małym miasteczku, w drugiej - to są historie różnych osób z całego świata?

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i Piaskową górę i Chmurdalie w obie książki wsiąkłam absolutnie. Zaczynając czytać Chmurdalie było mi ciężko, bo chciałam wrócić na Piaskową górę i do tamtych bohaterów, do których się zdążyłam już przywiązać.
    Ale już po chwili siedziałam w powieści po uszy. Za każdym razem, kiedy wchodziłam w nowy wątek było mi przykro, że wychodzę z poprzedniego, ale to trwało tylko chwilę, ponieważ nowy wątek oplatał mnie jak bluszcz w minutę. I tak za każdym razem.
    Bator to dla mnie odkrycie ostatnich lat w literaturze polskiej. Ilość wątków nie była dla mnie męcząca. Chciałoby się żeby książka trwała, trwała i trwała.
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, Joanna Bator po prostu dobrze pisze. To spowodowało zresztą, że po "Piaskowej Górze" sięgnęłam po "Chmurdalię". Chętnie czytam też jej opowiadania z Japonii publikowane w Bluszczu. No i czekam z niecierpliwością na kolejne książki :)

    OdpowiedzUsuń