Gdzieś tak w drugiej-trzeciej klasie podstawówki bardzo polubiłam "Mitologię" Jana Parandowskiego. Zaczytywałam się w niej nieustannie i wręcz znałam ją na pamięć, co moi rodzice wykorzystywali przy rozwiązywaniu krzyżówek. Egzemplarz, którego wtedy używałam, gdzieś przepadł. Niedawno kupiłam sobie nowy. W ogóle, lubiłam też wszelkiego rodzaju baśnie i legendy. W tym jeden ze zbiorów baśni opracowany przez Roberta Stillera. Nie pamiętam tytułu, pamiętam jak przez mgłę okładkę i pamiętam, że te baśnie były poruszające. Nic więc dziwnego, że dałam się namówić koledze na pożyczenie od niego "Gilgamesza", przez tegoż samego Roberta Stillera przetłumaczonego.
"Gilgamesz" to epos babiloński i asyryjski. Tytułowy bohater to władca miasta Uruk, bóg i człowiek jednocześnie. Dzięki swej boskości ma nadludzką moc, ale równocześnie jak każdy człowiek, podlega śmierci, co uprzytamnia sobie po śmierci jego najbliższego przyjaciela i towarzysza walk z potworami, Enkindu. Ta śmierć stawia go przed wieloma pytaniami, w tym o własną śmiertelność, o sens życia, o przyjaźń i relacje z ludźmi. Gilgamesz wyrusza więc w podróż w zaświaty, aby poszukać odpowiedzi.
Niektórzy zwracają uwagę na wątek homoseksualny w przyjaźni dwóch bohaterów, ale również biseksualne upodobania Gilgamesza. Niektóre ilustracje też to zresztą sugerują. Nie jest to paradygmat odczytywania literatury, w którym czuję się jakoś mocna, więc nie będę rozwijać tego wątku. To, co natomiast sama zauważyłam, to wątek "uczłowieczania" Enkindu, który, zanim poznał Gilgamesza, żył sobie swobodnie w puszczy, za pan brat z różnymi zwierzakami. Doradcy Gilgamesza podpowiadają mu sposób na wywabienie Enkindu z leśnej głuszy i zachęcenie go do wejścia między ludzi: wysłać mu kobietę (notabene, świątynną nierządnicę, czyli w owych czasach panią o wysokim prestiżu społecznym, jak tłumaczy Stiller w przypisach), niech ona go uwiedzie i on się z nią zwiąże, to stanie się obcy zwierzakom i chcąc nie chcąc trafi do świata ludzi. Tak się faktycznie dzieje. Zwierzęta uciekają przed "uczłowieczonym" Enkindu. Co wydaje się brzmieć znajomo, jest taka książka, a właściwie księga, posiadająca najwięcej tłumaczeń ze wszystkich książek na świecie, gdzie piszą, że pełnego człowieka stanowi dopiero mężczyzna i kobieta.
Ciekawe jest posłowie, a właściwie dwa posłowia. W pierwszym tłumacz opowiada szczegółowo historię powstania samego eposu, jak też jego tłumaczenia. W drugim - daje upust swojej wieloletniej niechęci do polskiego środowiska naukowego i wydawniczego, wyjątkowo nieufnego wobec badaczy nieposiadających formalnego umocowania oraz dyplomatów utrudniających prowadzenie badań. Tak najkrócej mówiąc. Ciekawa jestem, z czego taka sytuacja mogła Stillerowi wyniknąć. Z jego niechęci wobec zgniłych kompromisów i politycznych układów? Z jego perfekcjonizmu? Z ludzkiej zawiści? Może z wszystkiego po trochu, ale nie mi to rozstrzygnąć.
A do tego wszystkiego piękne w swojej surowości litografie Romana Opałki (tak, tego od malowania cyferek).
Gilgamesz. Epos babiloński i asyryjski ze szczątków odczytany i uzupełniony także pieśniami szumerskimi przez Roberta Stillera, Vis-a-vis Etiuda, Kraków 2008
epos jest godny uwagi i poruszający sprawy zawsze aktualne, choć miejscami prymitywny, starszy przynajmniej o 1000 lat od Homera, może w owym czasie stanowił jakieś arcydzieło (trudno powiedzieć czy ta prostytutka miała wysoki status) nie wiem o co chodzi Stillerowi ale to niego normalne że komuś ubliża
OdpowiedzUsuńParandowskiego też umiem na pamięć
OdpowiedzUsuńa grecka mitologia jest i tak bardziej zajmująca od innych