Coś dla miłośniczek i miłośników XIX-wiecznej powieści angielskiej. Ta książka do tej pory nie została opublikowana w Polsce. Dlatego chwała Wydawnictwu MG, że podjęło się trudu przekładu. Tak zaraz po powrocie z urlopu w mojej szafce z książkami przybyła kolejna ciekawa pozycja.
"Shirley" Charlotte Bronte to trzecia chronologicznie powieść pisarki, po nieudanej książce "The Professor" i "Dziwnych losach Jane Eyre", które okazały się sukcesem (i równocześnie pociągnęły sprzedaż wydanych w tym samym czasie książek pozostałych sióstr, "Wichrowych Wzgórz" Emily Bronte i "Agnes Grey" Anne Bronte). Charlotte pisała ją w trudnym dla siebie momencie, w czasie, gdy kolejno chorowało i umierało jej rodzeństwo, brat Branwell oraz obie siostry. Biografowie zwracają uwagę, że obu bohaterkom książki nadała zresztą cechy Emilii i Anny. W książce można również odnaleźć potrety innych znanych jej osób. Niewątpliwie pisarka wykonała wielką pracę, przeglądając stare roczniki gazet ze swojej okolicy, aby szczegółowo nakreślić tło powstań luddytów, którzy niszczyli nowoczesne maszyny tkackie i sabotowali pracę fabryk, sprzeciwiając się postępowi powodującemu bezrobocie. Działo się to w Anglii na początku XIX wieku.
W tej scenerii rozgrywa się właśnie powieść Charlotte Bronte. Wbrew tytułowi, "Shirley" wcale nie jest główną bohaterką tej książki. Jest nią nieśmiała Caroline, bratanica pastora, zakochana w miejscowym fabrykancie, Robercie Moore. Shirley, jej nowa przyjaciółka, dzierżawczyni terenów, na których stoi fabryka Roberta, pojawi się mniej więcej w jednej trzeciej książki. I rzecz jasna, skomplikuje to nieco sprawy, gdyż małżeństwo Roberta i Caroline byłoby dla miejscowych swatów mariażem wręcz idealnym: obydwoje młodzi, urodziwi i bogaci, do tego potrafiący toczyć ciekawe rozmowy. Czy Shirley, która odrzuciła już zaloty kilku równie bogatych konkurentów, a nawet postaci numer jeden w miejscowym światku, bardzo bogatego baroneta, tym razem powie "tak"? Czy Caroline, mimo obserwowanej przez siebie sympatii Roberta i Shirley, będzie nadal w stanie być lojalna wobec przyjaciółki? W tle konfliktów uczuciowych wielki konflikt społeczny: oto Robert po sprowadzeniu przez siebie nowoczesnych maszyn, będzie musiał stawić czoła agresji luddytów. Zresztą, podobnie jak w "Północy i Południu" Elisabeth Gaskell mężczyźni będą tutaj toczyć nieustępliwą wojnę i nie przyjmować argumentów drugiej strony, kobiety natomiast (z Shirley na czele) będą szukać sposobów pomocy tym, którzy stracili pracę. Pojawi się też wątek braku pracy dla kobiet i staropanieństwa, które w owych czasach wyrzucało kobietę poza margines społeczeństwa - trzeba było wiele wysiłku, aby w tej roli umieć się odnaleźć.
Nie dziwi mnie to, że książka została uznana za słabszą od "Dziwnych losów Jane Eyre". Tytuł sugeruje zupełnie inną bohaterkę, książka zaczyna się od przydługawego opisu obiadu spożywanego przez trzech wesołych wikarych. Prawdziwi bohaterowie pojawiają się dopiero później. Narrator nie szczędzi również całkiem osobistych wtrętów; widać było, że autorka próbuje odreagować różne prywatne upokorzenia. Akcja jest nierówna - momentami bieg wydarzeń się wlecze, momentami zaś mocno przyspiesza. To, co widać jednak od razu, to świetny dar obserwacji autorki, pozwalający na kreślenie żywych, przekonujących postaci. Dobra znajomość psychologii i umiejętności wczucia się w sytuację poszczególnych postaci (piękne są opisy Caroline, cierpiącej z powodu nieodwzajemnionej miłości). Dobra znajomość lokalnych zwyczajów i języka, która dodatkowo urealnia miejsce akcji. Dlatego jednak warto przeczytać.
Charlotte Bronte, "Shirley", Wydawnictwo MG, Warszawa 2011.
Od dawna mam na nią ochotę, a im więcej pozytywnych opinie zbiera, tym lepiej ;) Mam zamiar kiedyś dołączyć ją do mojej biblioteczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
a ja jestem ciekawa, czy przetłumaczą pozostałe książki sióstr Bronte. zdaje się, że Anny Bronte w ogóle w Polsce nie wydawano, a z powieści Charlotty również nie wszystko się ukazało.
OdpowiedzUsuńA ja wróciłem do codzienności i szukam teraz miejsca na chwilę z książką, musi się znaleźć koniecznie!!! Pozdrawiam z Warmii:)
OdpowiedzUsuńPopieram, choć w powakacyjnym zamęcie czasem jest naprawdę trudno... Pozdrawiam z Warszawy!
OdpowiedzUsuńZe wstydem muszę przyznać, że nie czytałam jeszcze żadnej książki pani Bronte, ale mam w domu Dziwne losy Jane Eyre więc pewnie od tej książki zacznę ;)
OdpowiedzUsuńWarto zacząć właśnie od niej, bo jest lepsza niż "Shirley" :) Miłej lektury!
OdpowiedzUsuń"Dziwne losy Jane Eyre" czytałam i lubię, na pewno się skuszę i na tę ;-), zwłaszcza po Twojej recenzji. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńbędzie mi bardzo miło :)
OdpowiedzUsuń