Prawdę mówiąc, to obawiałam się tej książki. Nie tylko ja, Wy również się obawialiście. Po "Bogu - życiu i twórczości", produkowanie przez Szymona Hołownię kolejnej książki w tak zastraszającym tempie nie wróżyło dobrze. Do tego telewizyjny wizerunek Marcina Prokopa nie zachęcał do sięgnięcia po tę książkę. Bo o czym to ci dwaj panowie mogą rozmawiać i jaki będzie poziom ich dyskusji?
Z tymi wszystkimi wątpliwościami sięgnęłam po książkę "Bóg, kasa, rock'n'roll". To spisane rozmowy prowadzących "Mam Talent" na ważkie tematy: istnienia Boga, Kościoła katolickiego w jego obecnej formie, współczesnej popkultury z jej idolami, modlitwy, pieniędzy. Mamy tutaj ciekawe zderzenie dwóch osobowości: poszukującego Marcina oraz wierzącego Szymona. Marcin dzieli się swoimi wątpliwościami i przemyśleniami, nie obawia się wyrażać krytycznie o tym, co nie podoba mu się w katolicyzmie czy Kościele, Szymon próbuje znaleźć odpowiedź. Ciekawy to kontrast. A równocześnie pytania znane wierzącym i niewierzącym z ich osobistego doświadczenia rozmów z tymi, którzy mają zupełnie inny światopogląd. Dobrze, że powstała taka książka - utożsamiający się z Marcinem mogą przeczytać, jak na ich wątpliwości odpowiada Szymon. Ci, którzy podzielają poglądy Szymona, mogą przekonać się, z jakimi pytaniami od znajomych mogą się spotkać i dostać inspirację do poszukiwania własnych odpowiedzi. Kontrast stanowią też style obu autorów: wypowiedzi Marcina bardziej przypominają język mówiony, nieformalny, Szymona zaś - język pisany, i bardziej formalny, zwłaszcza tam, gdzie Szymon próbuje zahaczać o wiedzę z zakresu teologii. Jednak i tak jego wypowiedzi są zrozumiałe, a słownictwo bliskie doświadczeniu przeciętnego człowieka (dla porównania, gdy przeczytałam tekst w ostatnim numerze "W Drodze" z analizą języka kościelnych tekstów o ludzkiej seksualności, po prostu się załamałam).
Panowie nie szczędzą sobie, rzecz jasna, żartów, czasem dość uszczypliwych. Czasem śmiałam się na całe gardło. Możemy też dowiedzieć się, że odróżniają swój publiczny wizerunek (który przez opinię publiczną jest z nimi utożsamiany) od wizerunku prywatnego. Marcin Prokop o swojej prywatności mówi jednak niewiele, równie oszczędnie opowiada o niej Szymon. Poza kilkoma wyjątkami: możemy dowiedzieć się, jaka była Szymonowa droga wiary i dlaczego aż dwukrotnie wiodła przez nowicjat zakonu dominikanów, do których zresztą Szymon do dziś ma duży sentyment. Dowiadujemy się, jak Szymon rozmawia z Bogiem, a przy okazji o tym, że lubi kupować różańce.Mnie osobiście najbardziej poruszył opis historii, kiedy Szymon zorientował się, że modlitwa o życie jego krewnego nie będzie wysłuchana: "Nie wiem, do czego to porównać - może do uderzania w struny - słyszysz, które dźwięczą, a które są głuche". Mam podobne doświadczenia. I podobnie lubię słuchać kazań o. Pawła Krupy. Ale wróćmy do książki. Dobrze, że pojawiły się w niej kwestie, które obecnie bardzo mocno są dyskutowane w polskim społeczeństwie: in vitro, pozycja Kościoła katolickiego w Polsce, pedofilia w Kościele, eutanazja, aborcja, ksiądz Rydzyk... Dobrze, że pojawiły się tematy związane ze statusem celebrytów (w końcu obaj panowie nimi są) czy pieniędzmi. Tutaj częściej głos zabiera Marcin Prokop, który mówi o tym, jak gwiazdy showbusinessu są traktowane przez media, czy też opowiada o swoim stosunku do pieniędzy. Zabrakło mi takiego wątku, jak relacje z ludźmi, bo to też jest sfera, na którą duży wpływ ma światopogląd, ale też wokół której toczy się debata (związki osób tej samej płci, małżeństwo, etc. - to się rzecz jasna w tej książce przewija, ale jakby mimochodem).
Poleciłabym tę książkę przede wszystkim wątpiącym lub niewierzącym, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej, ale równocześnie aby to coś więcej było napisane w przystępnym dla nich języku. Z drugiej strony zaś tym wierzącym, którzy zastanawiają się, jak rozmawiać z ich wątpiącymi lub niewierzącymi znajomymi zadającymi mnóstwo pytań. A także tym wszystkim, którzy są zwyczajnie ciekawi celebryckiego życia - wcale nie jest ono tak usłane różami, jak wydaje się to na ekranie telewizora...
Szymon Hołownia, Marcin Prokop, Bóg, kasa i rock'n'roll, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011.
Pozwolę sobie się nie zgodzić, jakboby Szymon masowo produkował książki, po "Bogu" wydanym ponad rok temu ta ksiażką jest druga, znam welu polskich autorów, którzy są o wiele bardziej płodni, ba! P.T Hołowni można zarzucić impotencję :P To tak pół żartem poł serio.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy tylko ja to tak odbieram, ale ta ksiażka poruszyła we mnie coś, tak jak wiekszosć tekstów SH o wierze... lepiej działa na moją duchowość niż większośc kazań.
Kasiek, no trudno porównywać do Kraszewskiego, fakt ;) Ale z drugiej strony, wydawanie książki raz w roku to też jest spory wysiłek do zrealizowania w bardzo krótkim okresie czasu. Wiem coś o tym, bo sama w tej chwili praktycznie piszę dwie naraz ;)
OdpowiedzUsuńTak, bo dużym atutem Szymona Hołowni jest to, że on pisze z pozycji świeckiego do świeckich (a równocześnie korzysta ze sprawdzonych źródeł wiedzy teologicznej). Czyli używa naszego języka i zadaje pytania, które nie są obce jego rówieśnikom, kiedy widzą kolejne światopoglądowe debaty przetaczające się przez media. Ktoś taki jest ogromnie potrzebny. Zwłaszcza, że księża często uciekają w teologiczny żargon (ja mam jeszcze o tyle szczęście, że mieszkam w parafii u dominikanów, gdzie kaznodziejstwo jest na wysokim poziomie).
Zazdroszczę Ci bliskości parafii klasztornej, ja czekam na lato i sobie będę znowy na rowerku brykać do klasztoru Braci mniejszych Kapucynów pracować nad duchowością.
UsuńCelnie to ujęłaś Hołownia ubiera w słowa pytania, które Nam tłuką się po głowie a nie ma dobrej osoby aby zapytać :D
A zaciekawiłaś mnie książkami? Naukowe? czy może będziesz piszącą bloggerką, lub bloggującą pisarką? ;>
Zgadzam się z Tobą odnośnie płodności również, jak widzę jak ktoś wydaje pięć książek rocznie to budzi się we mnie sceptycyzm i zdziwienie.