Po pół roku od mojej poprzedniej notki o książce Elisabeth Gaskell, "Północ i południe", doczekałam się tłumaczenia "Żon i córek". To również saga rodzinna z panoramą społeczną angielskiej prowincji w epoce wiktoriańskiej w tle.
Główną bohaterką książki jest Molly, córka lekarza w miasteczku Hollingford. To zwyczajna dziewczyna z sąsiedztwa, skromna, sympatyczna, pełna ciepła i życzliwości, prostolinijna i uczciwa, podobnie jak jej ojciec. Wcześnie straciła matkę, a gdy jest w wieku -nastu lat, jej ojciec żeni się ponownie. Macocha okazuje się jednak skrajnie odmienną osobowością od doktora i jego córki. Lubi życie na pokaz, ceni innych ludzi, o ile może dzięki nim uzyskać określone korzyści materialne, jest mistrzynią intryg i manipulacji, zręcznie porusza się w swoim małomiasteczkowym środowisku, jak również wśród wyższych sfer. Jej córka Cynthia, przybrana siostra Molly, jest z kolei notoryczną flirciarą. Niestała w uczuciach, bawi się rozkochiwaniem w sobie kolejnych adoratorów. Taka mieszanka charakterów rzecz jasna musi zaowocować konfliktem, a nawet kilkoma.
Ciekawie śledzi się nie tylko losy głównych bohaterów, ale również same opisy przeróżnych sytuacji społecznych w miasteczku i porównuje się z innymi czasami, innymi ludźmi. Wbrew różnicom, jesteśmy dość podobni - tak samo żyjemy życiem innych i plotkujemy o nich, a czasem obmawiamy mylnie interpretując jakieś informacje. Mamy jednak o wiele większą swobodę. Dawniej kręcący się w pobliżu panny kawaler, który ograniczał się do rzucania jej powłóczystych spojrzeń i kręcenia się wokół niej bez wyraźnej deklaracji, przyczyniał się do narażenia na szwank jej i swojej reputacji. Otoczenie robiło wobec tego wszystko, aby skłonić go do oświadczyn. Obecnie taki facet staje się przede wszystkim pośmiewiskiem swoich kolegów. Do tego osoby wolne mogą bez przeszkód spacerować z osobami płci przeciwnej. W czasach Gaskell młodzi ludzie, mogli spotykać się wyłącznie pod kontrolą rodziców, a do krótkich rozmów na osobności dochodziło dopiero wtedy, gdy należało omówić kwestie wzajemnych uczuć. Dzisiaj istnieją portale randkowe, kluby, imprezy... Takich spostrzeżeń możemy dokonać jeszcze wiele.
Książkę czyta się o wiele lepiej niż "Północ i południe". Język pani Gaskell, elegancki i wytworny, w tej książce nie wydaje się specjalnie zawiły i utrudniający lekturę. A może to ja się już przyzwyczaiłam? Liczne konflikty i szybko rozwijająca się fabuła powodują, że jest się trudno oderwać od lektury (przesiedziałam nad książką sobotni wieczór i niedzielne przedpołudnie - ma ona ponad 800 stron). Polecam wszystkim amatorom sag rodzinnych, którzy lubią nie tylko wartką i szybko rozwijającą się akcję, ale również są ciekawi jej szerszego społecznego tła. A ja oczywiście po cichu liczę, że kolejne książki pani Gaskell również zostaną spolszczone :)
Elisabeth Gaskell, Żony i córki, Świat Książki, Warszawa 2012. Za książkę dziękuję p. Katarzynie Kwiatkowskiej, tłumaczce.
Książka w kolejce do czytania, serial juz widziałam z milion razy i się zachwycałam, tak zreszta jak i Północą i Poludniem, może teraz pora na Ciebie?
OdpowiedzUsuńJeśli będzie okazja... Ja beztelewizorowa jestem ;)
OdpowiedzUsuńto wsparciem płytowym służę ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to lepsze niż "Północ i południe" - akurat mam tę drugą w domu :) Ale co tam, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńoooo, ja chce to przeczytać :)
OdpowiedzUsuńa ja słyszałam, że ta książka zawiera fakty autobiograficzne autorki, tym bardziej jestem jej ciekawa. Już kupiłam i nie zawaham się jej użyć
OdpowiedzUsuńA tego nie wiedziałam - miłej lektury!
OdpowiedzUsuń