poniedziałek, 14 stycznia 2013

Saga Sigrun - Elżbieta Cherezińska

Pierwszy mój kontakt z "Sagą Sigrun" Elżbiety Cherezińskiej nie należał do udanych. Pamiętam jakieś fragmenty w Bluszczu, które nie zachęciły mnie do lektury; sprawiały wrażenie za bardzo pourywanych i za mało zrozumiałych. Skusiłam się dopiero, gdy robiłam przegląd nowości w katalogu biblioteki, a do tego zobaczyłam na okładce rekomendację samej Olgi Tokarczuk. 

I zostałam miło zaskoczona. Powieść okazała się o wiele ciekawsza niż jej pojedyncze fragmenty. Rzecz dzieje się w średniowiecznej Norwegii u progu wielkich zmian: możne rody toczą walkę o władzę, a nowa religia - chrześcijaństwo - zaczyna rozprzestrzeniać się i w tym kraju. Tymczasem na norweskiej prowincji żyje sobie Sigrun, córka mężnego Apalvaldra, która zostaje wydana za mąż za Regina, nie ustępującego walecznością i odwagą jej ojcu. Podczas, gdy Regin rusza na kolejne łupieżcze wyprawy, Sigrun zajmuje się prowadzeniem dworu i wychowywaniem dzieci. I głównie o tym jest ta historia - o świecie wikingów widzianym oczami ich kobiet, o tym, że niezależnie od czasów, w jakich przyszło nam żyć, ludzkie uczucia są uniwersalne. Do tego magiczna sceneria pełna złych i dobrych duchów, bogów i bogiń, czarów i uroków - przez co książka ma swój specyficzny klimat, przypominająca angielski serial o Robin Hoodzie (jeśli ktoś oglądał tak namiętnie jak ja, będzie wiedział, o co chodzi). 


Przeczytałam "Sagę" jednym tchem, w jeden z zimowych wieczorów, z kubkiem herbaty w ręku, przykrywszy się ciepłym kocem. To dobra lektura na taki czas, gdy za oknem śnieżyca, a w domu ciepło i przytulnie. Wyobraźnia chętniej wyprawia się wtedy w dawne czasy i obce krainy. Bohaterowie "Sagi" i ich losy po prostu zaczynają się dziać. Postaci są psychologicznie wiarygodne, a sceneria i historia średniowiecznej Norwegii bardzo dokładnie i pieczołowicie zrekonstruowana (widać ogrom pracy bibliograficznej). Byłam wręcz zdziwiona, że tę książkę napisała polska, a nie norweska autorka. Zamierzam poszukać w bibliotece kolejnych tomów "Północnej Drogi", bo na stronie Elżbiety Cherezińskiej podejrzałam, że książek jest łącznie trzy.

Elżbieta Cherezińska, "Saga Sigrun", Zysk i S-ka, Poznań 2009.

2 komentarze:

  1. Połączenie średniowiecznych realiów ze skandynawską sagą jest dla mnie wyjątkowo interesującym zestawieniem, choć przypuszczam, że to raczej książka z kobiecej półki. No ale, jeśli klimat zbliżony jest do "Krystyny córki Lavransa", to czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieca, przynajmniej w dwóch pierwszych częściach cyklu, bo opowiadana z perspektywy kobiet. Tych, które czekają na powrót mężów-Wikingów, z "delegacji", zajmują się wychowaniem małych dzieci (wychowanie starszych chłopców jest domeną mężczyzn). Mężczyźni pojawiają się w nielicznych scenach powrotów, uczt, i prowadzenia polityki. Ale trzecia część sagi jest napisana z punktu widzenia mężczyzny - jednego z pierwszych misjonarzy chrześcijańskich. W Norwegii lata ok. 1000 to czas taki sam jak w Polsce - rozbite plemiona jednoczą się, trwa rywalizacja o tron, Europa się chrystianizuje i pretendenci do tronu Norwegii zdają sobie sprawę, że aby nie pozostać w ogonie cywilizacyjnym, trzeba przyjąć nową wiarę. Napiszę więcej, jak tylko uporam się z całą sagą. Co do Sigrid Undset - ona pisała swoje książki z określonej perspektywy, jej bohaterowie byli bardzo moralni z punktu widzenia chrześcijańskich standardów. Powieści Cherezińskiej to inna półka - typowa współczesna literatura kobieca, z jej portretowaniem miłości wyłącznie jako namiętności. Ale za to pojawiają się inne cenne wartości: pochwała kobiecej przyjaźni i solidarności, pokazanie, tego, jak kobiety są bardzo różnorodne w swoich talentach. W pierwszej części mieliśmy Sigrun, dobrą żonę, gospodynię i przełożoną, w drugiej bohaterką jest Halderd, dla której małżeństwo jest sposobem na zyskanie wyższego statusu społecznego, ale która zarazem okazuje się być utalentowanym strategiem "biznesu" i "polityki". Do tego szereg innych kobiecych postaci. Ale w sumie napisałam już prawie recenzję drugiej książki w tym komentarzu, więc może na tym na razie poprzestanę :)

    OdpowiedzUsuń