wtorek, 13 kwietnia 2010

szok

co innego, gdy śmierć już jest zapowiedziana przez chorobę, gdy czuje się jej milczącą obecność, a co innego, gdy zdarza się nagle. nie można zrozumieć, nie da się objąć tego rozumem. są tylko emocje. wyobrażam sobie, jak bardzo muszą cierpieć rodziny ofiar sobotniej katastrofy. jak bardzo bolesne są i będą dla nich wszystkie procedury dobitnie przypominające o tym, że tego kogoś już nie ma. jak trudne będzie usunięcie numerów z listy kontaktów w telefonie i uporządkowanie rzeczy. ile razy będą jeszcze łapać się na tym, że chcą zadzwonić, pogadać, poprosić o radę. ile będzie natrętnych myśli, przypominających o tym, czego nie zdążyliśmy w związku ze zmarłym zrobić lub powiedzieć, a gdzie z kolei posunęliśmy się za daleko. ile pojawi się smutku, że tego czy owego ta osoba z nami już nie przeżyje. jak trudno będzie powstrzymywać się od łez w każdej sytuacji, która uruchomi wspomnienia o tych, których już tutaj nie ma, a kiedy nie będzie można tak po prostu się rozpłakać. ile pojawi się pytań i wątpliwości związanych z wiarą w przypadku tych wierzących. niełatwy to czas. niełatwe uczucia. trudno cokolwiek powiedzieć. może po prostu trzeba milczeć i być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz