Kasia Enerlich ostatnio nie stroni od trudnych tematów. Już "Czas w dom zaklęty" opowiadał historię Ruty, kobiety, która próbuje wyzwolić się z balastu przejść z toksyczną sąsiadką. Bohaterką "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" jest Barbara, córka alkoholika, która czuwając przy ciężko chorym ojcu, sama przed sobą robi rozrachunek ze swojego życia.
A jest w nim wiele nieszczęść. Dzieciństwo Barbary jest naznaczone odejściem jej matki i chorobą alkoholową ojca, z którym dziewczynka zostaje i którym się opiekuje. Nie otrzymawszy ciepła w domu rodzinnym, próbuje je znaleźć w ramionach przygodnych partnerów, czy w kolejnych, nieudanych związkach. Na partnerów dziwnym trafem wybiera sobie mężczyzn, traktujących ją podobnie źle, czy również mających problem z alkoholem. W trakcie analizy (i rozmów z sąsiadami) Barbara odkryje rodzinną tajemnicę i zacznie rozumieć, z czym przez całe życie zmagał się (i nie mógł sobie poradzić) jej ojciec oraz co spowodowało odejście jej matki. Jednak nie będzie to bynajmniej ostatnia tajemnica, z którą przyjdzie jej się zmierzyć, los zgotuje jej jeszcze jedną - ostatecznie wychodzącą jednak na dobre - niespodziankę...
Podobnie jak w "Czasie w dom zaklętym", i tutaj pokazane jest, że nawet największe rany mogą być uzdrowione, jeśli wpierw zostaną przez nas przyjęte i opłakane. Przeżycie emocji pozwala odejść przeszłości i tym samym prowadzi do wyzwolenia. Nieważne, jak długo błądziliśmy i ile popełniliśmy błędów - zawsze mamy szansę zacząć zupełnie od nowa. To jest siła tej książki - dawanie otuchy i nadziei. Bardzo wiarygodny jest portret psychologiczny samej bohaterki, z jej emocjami i życiowym pogubieniem. Fajnie, że Kasia sięgnęła po kolejny trudny temat. Zapewne dużo kobiet w Polsce zmaga się z byciem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika (DDA) i zapewne wiele z nich nie wie, że wiele w ich obecnym życiu ma źródło w ich nieszczęśliwym dzieciństwie. Książka jest też bardzo sprawna warsztatowo - mieści się doskonale w konwencji literatury kobiecej: mamy i opisy oddziałujące na wszystkie zmysły i pełne emocji, i sekrety rodzinne, i nagłe zwroty akcji, i rzecz jasna wielką miłość.
Jedyne, co do czego miałam wątpliwości, to teraz, że aby odnaleźć spokój w sobie, potrzeba zamieszkać w jakimś spokojnym miejscu, najlepiej na prowincji. Tam i ludzie są inni, i życie płynie wolniej, i łatwiej nawiązać kontakt ze sobą. Tymczasem przed sobą można uciekać praktycznie wszędzie, nawet w sielankowej i cichej okolicy (co potwierdzają grupy panów stojące pod prowincjonalnymi sklepami i ich zapracowane żony lub matki). Spotkanie ze sobą to raczej kwestia zmierzenia się z tym wszystkim, co dzieje się w naszym wnętrzu i pracy nad tym, niż wyprowadzki z miasta na wieś.
To, że takie rozwiązanie było dla bohaterki wybawieniem, nie znaczy przecież, że to recepta dla dobra całego świata. Może się to wydawać naiwne, ale dlaczego w to nie uwierzyć? Wszak w tej książce wierzy się we wszystko. Wciąga niesamowicie... ;)
OdpowiedzUsuńAutorka niczego nie narzuca. Literatura niczego nie narzuca.
Piękna książka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czytałam "Czas w dom zaklęty". Historia Ruty mną wstrząsnęła. Z niecierpliwością czekam, aż ta książka wpadnie mi w łapki:)
OdpowiedzUsuńJa czekam na kolejne książki Kasi. Jetsem po lekturze "Kiedyś przy błękitnym księżycu" i książka wywarła na mnie niezapomnane wrażenia.
OdpowiedzUsuńOleńka, PisanyInaczej - to prawda, wciąga i robi wrażenie, przeczytałam w trzy godziny w autokarze z Warszawy do Olsztyna i nie mogłam się oderwać.
OdpowiedzUsuńOleńka - chociaż ja sobie tak pomyślałam, że to, co faktycznie uzdrawia to jest kontakt z naturą. Nieważne, czy wyprowadzisz się na wieś, czy często wyjeżdżasz z miasta, czy może masz parę skrzynek z kwiatami na balkonie. To działa.
Evita - tak, to książka w podobnym klimacie, więc jeśli tamta Ci się podobałaa, to warto :)
Bardzo mi miło... Dziękuję za wszystkie dobre słowa, pisane o moich książkach. Katarzyna Enerlich
OdpowiedzUsuńKasiu, nie ma sprawy :) Od pierwszej książki widzę, jak się zmieniasz jako pisarka, podejmujesz coraz trudniejsze tematy - i chętnie nadal Ci w tym potowarzyszę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać...
OdpowiedzUsuńMaleństwo, warto :)
OdpowiedzUsuń