sobota, 20 sierpnia 2011

:: Dziewięć wcieleń kota Deweya :: Vicki Myron, Bret Witter

Wydawało mi się, że zrecenzowałam tutaj książkę "Dewey. Wielki kot w małym mieście" Vicki Myron i Breta Wittera, ale tylko mi się to wydawało. Na pewno ją przeczytałam. To historia Deweya, bibliotecznego kota o niezwykłej osobowości, który ze zwykłej miejskiej biblioteki uczynił centrum życia społeczności. Vicki Myron, bibliotekarka, która uratowała kotka wrzuconego do otworu na książki, spisała historię Deweya z pomocą Breta Wittera. Ciepła, sympatyczna, krzepiąca na duchu opowieść.

Nie inaczej jest z kolejną książką napisaną przez tę samą dwójkę autorów. "Dziewięć wcieleń kota Deweya" to dziewięć kocich historii, które Vicki poznała już po wydaniu swojej książki i dzięki temu, że zdecydowała się opowiedzieć historię niezwykłego kota, który zmienił życie wielu osób. Dlatego opisała je w kolejnej książce. Niektóre z tych opowieści wiążą się z Deweyem (jak na przykład historia nieśmiałej Tobi, regularnie zaglądającej do biblioteki), inne dotyczą innych kotów, tak samo cudem odratowanych przez ich właścicieli, jak na przykład Duszek, Bożonarodzeniowy Kot czy Ciasteczko. Niektóre koty pojawiły się w przełomowym dla ich ludzkich opiekunów momencie - taka jest historia Kartona Książek, kota przygarniętego przez Vicki Myron krótko przed tym, zanim poznała swojego partnera, Glenna. Książka ma charakter raczej dokumentu, niż literatury, jest ilustrowana zdjęciami opisywanych zwierząt (aż szkoda, że czarno-białymi).

Na prykładach zwierząt i ich ludzi Vicki Myron pokazuje, że miłość do zwierząt dodaje nam pewności siebie i pozwala budować dobre poczucie własnej wartości, bo po prostu jesteśmy kochani przez jakąś inną żywą istotę. Poza tym, że czyni nas bardziej otwartymi i wrażliwymi wobec innych czy wręcz pozwala nawiązywać z nimi dobre relacje. Lektura obowiązkowa dla kociarzy, zalecana dla wszystkich miłośników zwierząt i dla tych, którzy potrzebują czegość pokrzepiającego i optymistycznego.

Vicki Myron, Bret Witter, Dziewięć wcieleń kota Deweya, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011.

4 komentarze:

  1. Ja po przeczytaniu inaczej spojrzałem na te urocze futrzaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba bardziej zrozumiałam te, które ma moja mama. Niby mówi się, że koty są niezależne, samotnicze, fałszywe, nie wiadomo, co myślą. Ale sama przekonałam się, że nie odstępują człowieka na krok (wystarczy wyjść do ogródka, a już się zjawiają i towarzyszą w tym, co się robi) i są pieszczochami. Potrafią być na swój sposób wdzięczne za przygarnięcie pod swój dach. Czekają na twój powrót. Potrafią się też obrażać i złościć, a jakże.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też myślałem, że koty są takie straszne. Ale mój wiejski kociak rozwiał te wszystkie stereotypy:)
    PS.
    Kończę czytać "Księdza Rafała" - w jednym słowie: polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale się nie dziwię. Kot mojej mamy dzisiaj mnie rozwalił. Czekałam na drodze pod domem z bagażami na znajomego, z którym miałam dojechać do Olsztyna. Kot przyszedł, usiadł na drodze i czekał, dopóki nie wsiadłam do samochodu. Po prostu mnie odprowadził :)
    Ksiądz Rafał rulez! ;)

    OdpowiedzUsuń