niedziela, 29 kwietnia 2012

Polska da się lubić - Steffen Moller

- To, co pisze Moller o Polakach, w dużej mierze zgadza się z tym, co sam widziałem w Niemczech - powiedział mi Michał, który spędził w tym kraju rok podczas nauki w liceum. - Jeśli dasz radę gdzieś tę książkę dostać, bo wyszła parę ładnych lat temu.
Dostałam, w naszej bibliotece. Przeczytałam jednym tchem i muszę powiedzieć, że też się zgadza. Chociażby z opowieściami, jak moi rodzice układali sobie relacje ze swoimi niemieckimi sąsiadami i jakie zachowania u nich obserwowali (a równocześnie dziwili się, że są tak różne od polskich). Ot, chociażby piłowanie drewna na pile tarczowej. Miejscowi na wsi zakładają robocze ciuchy, rękawice, i piłują dopóki nie wykonają całej pracy. Niemcy tymczasem metodycznie się przygotowywali: kupili specjalne ubrania w Praktikerze, zaplanowali czas na piłowanie, a potem czas na odpoczynek, pracę podzielili też na kilka dni. Wróćmy jednak do książki.

Steffena Mollera świetnie znają wszyscy, którzy oglądają telewizję. To niemiecki komik, któremu nasz kraj spodobał się tak bardzo, że nauczył się naszego niełatwego języka i zaczął w nim dość często bywać (a w końcu zamieszkał). Udziela się jako aktor (występ w serialu "M jak miłość") czy kabareciarz (pamiętacie taki program "Europa da się lubić", nadawany jeszcze przed naszym wstąpieniem do Unii Europejskiej?). Swoje spostrzeżenia na temat polskiej kultury spisał w tym oto leksykonie. To raczej garść żartobliwych anegdot, prawdziwych i hipotetycznych sytuacji i historii pokazujących polską mentalność, skontrastowaną z mentalnością naszych zachodnich sąsiadów. Czyta się łatwo, lekko i przyjemnie - i tak ma być. Bawiąc się, dowiadujemy się czegoś o nas samych, a wiele rzeczy, których do tej pory nie byliśmy świadomi, jawi się w nowym świetle. Niektóre polskie wady okazują się być zaletami, zaś to, co uważaliśmy za zaletę, staje się wadą...





Ot, chociażby takie spostrzeżenia dotyczące polskiej gościnności. Jesteśmy gościnni, bo przychodzący do domu zostanie zawsze nakarmiony - chociażby ciastkami, paluszkami, czymkolwiek - a nie tylko napojony kawą, jak to bywa w Niemczech. Do tego gości w Polsce do jedzenia zaprasza się aż trzykrotnie. Dopiero za trzecim razem, kiedy gospodyni bardzo nalega, a wręcz rozkazuje, goście zaczynają jeść. To samo ma miejsce, jeśli chodzi o świadczenie sobie wzajemnych przysług. Nie zauważyliście nigdy, że Polacy bardzo się certolą? Bo mnie to zawsze zastanawiało. Polacy są też ciekawi, wzajemnie się obserwują. I faktycznie, coś jest na rzeczy. Kiedy pojechałam do Anglii, moja siostra kazała mi się nie gapić za bardzo na ludzi (mimo, że w Polsce ten sposób spoglądania jeszcze nie jest odbierany jako nachalny). Jeszcze inna sprawa to tradycyjne polskie narzekanie, czy też dystans w stosunkach z obcymi ludźmi (ktoś dużo się uśmiechający i bardzo uprzejmy bywa odbierany jako dziwak). Inny ciekawy zwyczaj, funkcjonujący w Polsce, to używanie zdrobnień imion (nierzadko dość odległych od oryginału, weźmy dla przykładu Aleksandrę i Olę - też się kiedyś dziwiłam, czemu moja siostra ma zdrobnienie, które nijak nie pasuje do jej oryginalnego imienia). Bardzo polskie jest też zamiłowanie do absurdalnej formy humoru, podobnie jak brak długofalowego planowania, nieufność względem innych, narzekanie jako rytualna forma wymiany informacji czy pesymizm. Dobra, więcej nie zdradzę. Przeczytajcie sami :)


Steffen Moller, Polska da się lubić. Mój prywatny przewodnik po Polsce i Polakach, Wydawnictwo Publicat, Poznań 2006

6 komentarzy:

  1. Aniu, bardzo lubię czytać Twojego bloga. Zauważyłem w przeczytanych książkach "Ludzie 8 dnia" i "Dzienniki kołymskie" - szukam prezentu dla osoby znajomej i myślę o jednej z tych dwóch pozycji. Czy warto?

    OdpowiedzUsuń
  2. Azymut, miło mi :) Obie książki są warte polecenia, lada moment będę wrzucać recenzje. Przy czym "Dzienniki" są w poważniejszej tonacji, a "Ludzie...", choć książka mówi o sprawach ważnych, to jednak bardzo lekko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czekam na recenzję "Ludzi 8 dnia" - znajomi mi ją bardzo polecali i temat autostopu bardzo mi bliski.

      Usuń
  3. Czekam więc z niecierpliwością i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka ciekawa, czytałem ją kilka lat temu i od razu skonfrontowałem spostrzeżenia Mollera ze swoimi niemieckimi przyjaciółmi. Wszystko to święta prawda :)
    Szkoda, że autor gdzieś zaszył się pod ziemię. Podobno uczy języka niemieckiego w liceum, ale czy to jeszcze aktualne? Książkę polecam. Pozdrawiam Aniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, ja też patrząc na rdzennych Niemców widzę te różnice. Nieco inaczej jest z Warmiakami, wydaje mi się, że jednak byli bardziej "polscy". Też jestem ciekawa, co robi teraz autor.
    Aha, w księgarni Zielskiego mi w sobotę uprzejmie donieśli, że miesiąc temu zostal wydany album Mirosława Bojenko "Warmińskie kapliczki", podobno bardzo ładny. Może już zdążyłeś kupić?
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń