niedziela, 28 kwietnia 2013

Lepperiada - Marcin Kącki

Ostatnio chętniej sięgam po reportaże, między innymi te wydawane przez Wydawnictwo Czarne. Może dlatego, że w miarę często chodzę do "Wrzenia Świata", a tam dobrej literatury reportażowej jest pod dostatkiem, nic tylko brać i czytać... Tam po raz pierwszy sięgnęłam po "Lepperiadę" Marcina Kąckiego i na tyle mnie wciągnęło, że kupiłam książkę w promocji na Woblinku. A ta była jeszcze bardziej wciągająca. Autor, dziennikarz "Gazety", który regularnie pisywał o tej partii, a przede wszystkim jako pierwszy wpadł na trop tzw. seksafery, na bazie swoich tekstów przygotował jeden, spójny materiał, który szczegółowo analizuje fenomen tej partii.

Wszystko zaczęło się od zmian systemowych w 1989 r. i urynkowienia gospodarki. 1991 rok oznaczał niezłe turbulencje dla wszystkich. Hiperinflacja, która spowodowała, że tanie do tej pory kredyty, masowo zaciągane przez rolników, były dla nich niemożliwe do spłacenia. Wielu z nich popadło w długi. Jeden z nich, Andrzej Lepper, zaczął gromadzić wokół siebie niezadowolonych i organizować protesty polegające na blokowaniu dróg. Tak zaczęła się jego kariera polityczna, z czasem nabierająca coraz większego rozpędu: Lepper, początkowo traktowany jako chłopski watażka, stał się przywódcą partii, która na wsi zagroziła PSL i wprowadziła kilkudziesięciu posłów do parlamentu. Jednak Samoobrona nie utrzymała się zbyt długo u steru. Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej i pojawienie się dopłat dla rolników wytrąciło partii jeden z głównych argumentów z ręki. Zabrakło też solidnych kadr i fachowych doradców politycznych. Do tego cieniem na prominentnych działaczach związku położył się fakt seksualnego wykorzystywania młodych kobiet. Wszystko to sprawiło, że 2012 roku partia praktycznie już nie istniała, a jej osamotniony przywódca  popełnił samobójstwo.


Autor książki śledzi losy Andrzeja Leppera i stworzonej przez niego formacji od początku, aż po koniec. Drobiazgowo analizuje mechanizmy dochodzenia do władzy, ale też mechanizmy działania mediów, które Andrzej Lepper nadzwyczaj świetnie wyczuwał. Przy okazji pokazuje przemiany, jakie w ciągu ostatnich kilkunastu lat dokonywały się w polskim społeczeństwie. Choć byli ci, którzy na nich zyskali, była też spora grupa takich, którzy nie załapali się na kapitalizm. Andrzej Lepper w którymś momencie stał się ich jedynym rzecznikiem. Można go krytykować, można wieszać na nim psy, ale z tej książki wyziera też i smutna prawda: rząd nie umiał rozmawiać ze swoim społeczeństwem, a spora grupa obywateli znalazła się poza nawiasem i była skłonna uczynić orędownikiem swoich interesów nawet kogoś takiego jak twórca Samoobrony. Naprawdę warto przeczytać - myślę, że Mario Vargas Llosa miałby w tej książce gotowy materiał do napisania jeszcze jednej powieści o mechanizmach władzy. 

Marcin Kącki, Lepperiada, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013.

1 komentarz:

  1. A. Lepper to na swój sposób postać fascynująca, już od jakiegoś czasu mam zamiar przeczytać "Lepperiadę". Tym bardziej, że reportaże Czarnego mogłabym czytać jak leci, bez względu na to o czym są - mam totalne zaufanie do tego wydawnictwa, mam nadzieję że i tym razem się nie zawiodę :)

    OdpowiedzUsuń