poniedziałek, 18 stycznia 2010

Gawędziarze

Mniej ostatnio czytałam prozy, z racji tego, że skupiałam się na książkach zawodowych oraz literaturze psychologicznej. Poza tym czas na książki miałam dopiero w pociągu, w drodze na szkolenie, które wcześniej pieczołowicie przygotowałam. Sięgnęłam po jedną z zaległości ze stosiku w sypialni, "Gawędziarza" Mario Vargasa Llosy. Tutaj fabuła, w porównaniu z innymi książkami Llosy, jest dość prosta - pewien mężczyzna opowiada z kilku perspektyw historię swojego przyjaciela ze studiów, który, zafascynowany jednym ze szczepów peruwiańskich Indian, staje się jednym z nich. W plemieniu pełni funkcję gawędziarza, kogoś, czyje opowieści stanowią czynnik integrujący rozproszone terytorialnie plemię.

I zaraz przyszła mi na myśl inna, niedawno przeczytana książka. "Hakawati, mistrz opowieści" Rabiha Alameddine. Narrator, amerykański programista, opowiada zagmatwane dzieje swojej rodziny, a tym samym sytuując się w rodzinnej linii hakawatich, wędrownych gawędziarzy zarabiających na życie opowiadaniem historii. Baśniowe opowieści hakawatich przeplatają się z historiami rodzinnymi, a także wydarzeniami z historii najnowszej. Gawędziarz w tym przypadku ktoś, kto łączy rozproszone wątki i próbuje przekazać je dalej.

Dwie książki, chociaż powstałe w dwóch odległych kulturach, jednak podobne. Indiański gawędziarz czy libański hakawati to z jednej strony nośnik zbiorowej pamięci, z drugiej skrupulatny kronikarz dziejów zbiorowości, z trzeciej twórca obdarzony bogatą wyobraźnią, mieszający fakty z elementami fantastycznymi, prawdę ze zmyśleniem. Obydwie postaci mogą być też odczytywane jako metafory sztuki literackiej, która nie jest niczym innym, jak właśnie opowiadaniem historii innym. Nawet, jeśli pisarz, inaczej niż hakawati czy gawędziarz, posługuje się słowem pisanym - i tak ma moc wpływania na innych, czarowania ich, sprawiania, by oderwali się od rzeczywistości i zanurzyli w wykreowany przez niego świat.

Gawędziarz, Mario Vargas Llosa, Wydawnictwo Znak, 2009.
Hakawati, mistrz opowieści, Rabih Alameddine, Wydawnictwo Znak, 2009.

4 komentarze:

  1. Hakawati czeka u mnie w kolejce do kupienia, ale po Twojej recenzji zainteresuje sie również Gawędziarzem.
    A tak przy okazji widzę, że zmieniłaś szablon. Wygląda całkiem sympatycznie.
    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hakawati jest zdecydowanie ciekawszy. Gawędziarz wydaje mi się jedną ze słabszych książek Llosy. Cieszę się, że blog po zmianach Ci się podoba. Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) fajnie napisałaś

    OdpowiedzUsuń