sobota, 20 listopada 2010

:: Moje życie we Francji :: Julia Child ::

Kiedy zabrałam się za samodzielne przyrządzanie posiłków w domu i w związku z tym zaczęłam gromadzić książki kulinarne czy testować przepisy z blogów kulinarnych, niejednokrotnie przekonywałam się, że zwłaszcza książki tłumaczone z obcych języków, są nierzadko nieprzydatne. Gdzie kupić niektóre składniki, których nie uświadczysz ani w naszych sklepach osiedlowych, ani hipermarketach? Czym można je ewentualnie zastąpić (i jakie to będzie miało konsekwencje dla smaku potrawy)? Na tę samą rafę natknęła się Julia Child, autorka popularnej w Ameryce książki "Doskonalenie francuskiej sztuki kulinarnej". Amerykanka, która zamieszkała w Paryżu, po kilku latach wprawiania się w gotowaniu francuskich dań, postanowiła przybliżyć sekrety francuskiej kuchni swoim rodakom. Jak jednak przyrządzić francuskie dania z dostępnych w Stanach składników? Julia Child rozwiązała ten problem, podbijając swoimi książkami i programami telewizyjnymi serca wielu amerykańskich pań domu.

Amerykańska autorka nie była znana w Polsce do czasu filmu "Julia i Julie" ze świetną Meryl Streep jako Julią Child (był grany w kinach jakiś rok temu). Mniej więcej w tym samym czasie na polskim rynku ukazał się też przekład książki "Julia i Julie" napisanej przez Julie Powell, blogerkę, która postawiła sobie ambitne zadanie przerobienia w rok przepisów z jednej z książek kucharskich Julie Child. Na podstawie tej książki nakręcono film, jego autorzy posiłkowali się również wspomnieniami Julii Child oraz listami Paula Childa do jego brata Charlesa. Zapewne także popularność filmu zachęciła Wydawnictwo Literackie do przetłumaczenia i wydania wspomnień Julii Child.


Akcja książki zaczyna się w momencie, gdy małżeństwo Childów, pracowników amerykańskich służb informacyjnych, trafia na placówkę we Francji. Paul Child jest pełnoetatowym urzędnikiem, jego żona, Julie, pomaga czasem w dorywczych pracach, jednak zajmuje się głównie prowadzeniem domu. Urzeczona smakami i zapachami francuskiej kuchni, zaczyna się jej uczyć na kursach gotowania w Cordon Bleu. Ćwiczenia praktyczne zapewnia jej też domowa kuchnia, której wyposażenie stopniowo kompletuje. Najwięcej wsparcia udziela natomiast mąż - Childowie są bezdzietni, więc sporo czasu spędzają na wspólnym zwiedzaniu nowej ojczyzny, życiu towarzyskim i rozwijaniu swoich pasji. Utalentowany plastycznie Paul zachęca swoją żonę, aby doskonaliła swoje kulinarne zamiłowania, jest też pierwszym recenzentem jej dań i wytrwałym pomocnikiem. Nie wiem, czy ktoś z Was pamięta z filmu, jak Paul przygotowywał żonie deskę do wieszania patelni w różnych rozmiarach i obrysowywał patelnie, aby Julie pamiętała, gdzie co wisi? To jest stały motyw powtarzający się przy każdej kolejnej przeprowadzce, który mówi coś istotnego o samym Paulu. Kiedy Julia nabiera kulinarnej wprawy, postanawia podzielić się swoją wiedzą z innymi Amerykankami i zaczyna opracowywać swoje przepisy z myślą o wydaniu ich w formie książki. Trwa to długo i z przeszkodami, jednak kiedy książka już wyjdzie, przyniesie Julii uznanie i sławę - także jako osobowości telewizyjnej. Przygotowanie kolejnej książki potrwa równie długo, jednak zapewni Julii miejsce w panteonie kulinarnych sław Stanów Zjednoczonych.

Książka jest dobrze napisana, czyta się ją praktycznie jednym tchem. Chociaż tak naprawdę dyktowany przez Julię tekst spisał wnuk jej ukochanej siostry Dorothy, Alex Prud'homme, umiał on oddać temperament i styl bohaterki. Książka jest zilustrowana zdjęciami wykonanymi przez Paula - nie tylko paryskich pejzaży i Julii w trakcie gotowania czy spacerów, ale również np. ręcznie robionych przez Childów kartek walentynkowych czy maszynopisu pierwszej książki Julii. Poza tym, że dotyczy ona głównie pasji kulinarnej, mamy też w niej portet nietuzinkowego małżeństwa, ludzi bardzo sobie bliskich, wspierających się w trudnościach, ale też w stawaniu się coraz bardziej sobą. Pojawia się też wiele obserwacji dotyczących Francji w pierwszych latach powojennych czy narastającego napięcia związanego z tzw. zimną wojną oraz lękiem amerykańskich urzędników przed dalszym rozwojem idei komunistycznych. Przez to jest też ciekawym świadectwem swojej epoki, tak samo jak zdjęcia. Julia Child jak na lata 50. czy 60. miała bardzo nowoczesną kuchnię.

Kiedy czytałam wspomnienia Julii Child, przychodzi mi na myśl pewna kobieta o imieniu Zofia, niemal jej rówieśniczka, żyjąca mniej więcej w tym samym czasie (urodziła się w 1911 roku, rok wcześniej niż Julia, zmarła w 2005 r., czyli rok później od Julii) na ziemiach zaboru rosyjskiego, a potem w Polsce. Chociaż nie stała się osobą publiczną, była równie inteligentna i posiadała taki sam zmysł praktyczny, jak Julia oraz równie perfekcjonistycznie doskonaliła swoją sztukę gotowania, za którą tak ceniły ją jej dzieci i wnuki. Pamiętam jej szarlotkę - wiedziała, że lubię to ciasto, więc czekało na mnie zawsze, kiedy przyjeżdżałam. Został po niej stary zeszyt ze sprawdzonymi przepisami, które w którymś momencie postanowiła spisać. To nasz rodzinny odpowiednik "Doskonalenia się we francuskiej sztuce kulinarnej".

Moje życie we Francji, Julia Child, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010.

5 komentarzy:

  1. Ani nie czytałam książki ani nie widziałam filmu, jak widać muszę nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam! Film nie jest jakoś specjalnie wyrafinowany, a po prostu sympatyczny - pokazuje właśnie tę bliskość pomiędzy Childami ale też - w kolejnym pokoleniu, między Powellami. Stawia pytanie o to, jakie powinny być relacje między pasją, a związkami. A wspomnienia Julii czyta się naprawdę jednym tchem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Meryl Streep była w filmie genialna, świetnie oddała charakter Julii :)
    książka też miała fajny klimat, ale jakoś film bardziej mnie zauroczył :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie powiem Isabelle kto ci ten film polecił:P
    Mnie natomiast zauroczyła twoja recenzja. Ja miałam w najbliższym czasie napisać o tej książce ale po twojej recenzji nie już o czym pisać.
    Twój blog jest świetny dodaje do ulubionych.
    Pozostaje tylko przetłumaczyć przepisy Juli na język polski

    OdpowiedzUsuń
  5. @Isabelle - tak, w tym filmie też fajna była rola męża Julii, Paula i fajnie pokazano ich wzajemne relacje :)
    @Katarzyna
    dziękuję - jest mi bardzo miło :) na pewno masz o czym napisać, ile osób, tyle różnych rzeczy są w stanie zauważyć. a przepisy przydałoby się przetłumaczyć, ale też zlokalizować, tak jak Julia zrobiła to z francuskimi przepisami - sprawdzić najpierw, jak są możliwe do zastosowania.

    OdpowiedzUsuń