Dzięki mojemu szwagrowi, który w latach 90. zgromadził niezłą biblioteczkę, w liceum miałam przeczytanego praktycznie całego Nabokova, ze słynną "Lolitą" na czele i w tamtym czasie uważałam go za jednego z moich ulubionych pisarzy. Dlatego dwa lata temu kupiłam "Adę albo Żar", reklamowaną przez wydawnictwo jako pierwsze polskie wydanie, ale dzieło wieńczące całą twórczość pisarza. Przez dwa lata "Ada" była typowym półkownikiem w szafce z książkami - leżała w stosiku i czekała na swoją kolej, w czym niemałe znaczenie miał rozmiar dzieła (książka ma ponad 800 stron). Ale i w końcu nadszedł na nią czas.
Moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu jest takie: nie wiem. Ta książka budzi we mnie tyle różnych skojarzeń i emocji, że nie umiem jednoznacznie jej określić po pierwszej lekturze, w której skupiłam się głównie na akcji: co dalej z romansem głównych bohaterów, Ady i Vana? Tymczasem jest w niej o wiele więcej: są gry słowne, aluzje do innych książek (osobna część książki to przypisy objaśniające, do fragmentów jakich dzieł w danym momencie nawiązuje autor), aluzje do wcześniejszej twórczości samego Nabokova, aluzje do filmów, dzieł malarskich czy muzycznych czy zakamuflowana historia powieści jako gatunku literackiego. Tego nie da się ogarnąć po pierwszej lekturze, po której czuje się już, że sama warstwa fabularna nie ma tutaj aż takiego znaczenia. Bo tak bohaterowie mogą się wydawać nieco papierowi i sztuczni, a fabuła zwyczajnie się dłuży. No, ale właśnie, nie o prawdę psychologiczną tutaj chodzi, a o literaturę samą w sobie. I chyba tak należy czytać to dzieło: jako przypowieść o historii literatury. Lektura jednak do najłatwiejszych nie należy - zmagałam się z tą książką przez cały tydzień, a i tak dokładnie nie przestudiowałam wszystkiego.
Vladimir Nabokov, Ada albo Żar, MUZA SA, Warszawa 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz