Był taki czas, kiedy żyłam przede wszystkim życiem mojej klasy w szkole podstawowej, tak mniej więcej w wieku 11-15 lat. Zapisywałam co śmieszniejsze dialogi i sceny. Gdy nazbierało się tego już całkiem sporo, spróbowałam powiązać je w całość, nieco zmieniając scenerię akcji. Tak powstały "Sceny z życia VI C". W liceum przepisałam ten tekst na komputerze i nieco go zredagowałam. Trzymałam go w szufladzie, dopóki Tata nie zaproponował, abym pokazała go zaprzyjaźnionemu autorowi i wydawcy zbiorów aforyzmów, Władysławowi A Grzeszczykowi. A ten udzielił mi kilka cennych rad. Przede wszystkim kazał zapoznać się z poetyką, która dokładnie określa, jakie wymogi powinien spełnić tekst, aby stać się pełnoprawną powieścią, a nie ciągiem luźno napisanych scen z wartkimi dialogami.
Podobna rada przydałaby się Piotrowi Zarembie, autorowi książki "Romans licealny". Mam wrażenie, że to ciąg zapisanych przez niego luźnych obserwacji ze szkoły, w której niegdyś pracował. Wartkie dialogi, umiejętność obserwacji (fajnie pokazane relacje pomiędzy uczniami czy nauczycielami w pokoju nauczycielskim), jednak bez pogłębienia tematu. Brakuje bliższego przyjrzenia się postaciom, które w zamyśle miały być pierwszoplanowe - kompletnie nie rozumiem polonistki Anny czy też uczennicy Kaweckiej, ale też motywacji głównego bohatera, Pawła, który, chociaż czuje się spełniony jako nauczyciel, postanawia zmienić pracę. Trudno też zaobserwować w nim jakąś istotną przemianę (bez której w powieści przecież ani rusz). Za dużo jest dialogów, które w takiej ilości przytłaczają. Za dużo tajemnic pozostaje niedoświetlonych, niewyjaśnionych, a tytułowy romans okazuje się być jednym z pobocznych i niezbyt istotnych wątków. Przyznaję, że nieco się rozczarowałam.
Piotr Zaremba, Romans licealny, Świat Książki, Warszawa 2009.
Mnie już tutuł odpycha, więc ksiązka nie ma u mnie żadnych szans...
OdpowiedzUsuńakurat tutaj tytuł jest mylący :)
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie sięgnę, skutecznie mnie wystraszyłaś ;)
OdpowiedzUsuńwarto spróbować, aby przekonać się, czy moje straszenie jest aż takie straszne ;)
OdpowiedzUsuń