Po dość intensywnym życiu społecznym (pod koniec tygodnia impreza u znajomych i szkolenie) jestem tak wyczerpana, że najlepiej odpoczywa mi się w samotności. Spacerując z dala od większych skupisk ludzkich, jeśli pogoda ku temu, ale też czytając książki. Takie jak "Proste życie" Ernsta Wiecherta, niemieckiego pisarza, który pochodził z Mazur.
To książka o poszukiwaniu spokoju wewnętrznego. Główny bohater, Thomas, to weteran walk na morzu. Traumatyczne wspomnienia powodują u niego coś w rodzaju depresji: pozwala, by jego życie przeciekało mu przez palce, ma coraz gorszy kontakt z żoną spragnioną światowego towarzystwa i rozrywek i małym synkiem. Mimo zachęt do podjęcia pracy kierowanych do niego przez znajomych, woli włóczyć się całymi dniami po mieście, zastanawiając się nad sensem swojego życia. Napotkany pastor doradza mu podjęcie jakiejkolwiek pracy. Thomas opuszcza swoją rodzinę i wyrusza do Prus Wschodnich i tam w majątku emerytowanego generała otrzymuje pracę rybaka odpowiedzialnego za pobliskie jezioro. W rytmie codziennych zajęć powoli odnajdzie spokój i ukojenie, nawiąże też nowe relacje z mieszkańcami okolicy.
Kiedy byłam młodsza, to, co najbardziej przyciągało mnie w książkach Wiecherta, to klimat - jak dotąd, nikt tak nie potrafił opisać mazurskiej przyrody, ale też ciekawość, jak mogło wyglądać życie ludzi na Mazurach kilka dobrych dziesięcioleci temu. Teraz zwracam też uwagę na inne wątki. Wiechert był dobrym obserwatorem. Ludzie, których opisuje, na różne sposoby próbują sobie poradzić z wojenną traumą (bardzo przejmujący jest zwłaszcza opis cierpienia matki, która straciła na wojnie jedynego syna, w dodatku syna, z którym, jak mówi jej mąż, była zbyt silnie związana). Przenikanie się świata realnego z zaświatami (wierzenia miejscowej ludności, stary rybak - mistyk, duch pokazujący się hrabiemu na dzień przed jego śmiercią). Uczciwość własnego bohatera w poszukiwaniu samego siebie czy jego przebywanie gdzieś na peryferiach wiary (chociaż twierdzi, że jest niewierzący i religia nie pozwala mu znaleźć odpowiedzi na pytania o sens, jednocześnie szuka w niej inspiracji do dobrego życia). Zastanawiam się na ile Thomas jest alter ego samego pisarza, z którego biografii wiadomo, że zmagał się z podobnymi wątpliwościami, a równocześnie był mocniej niż jego bohater pogubiony życiowo. Tak więc "Proste życie" okazuje się wcale nie takie proste, jak by się mogło wydawać. I w tym tkwi cała siła tej książki.
Ernst Wiechert, Proste życie, Borussia, Olsztyn 2001.
(Autouzupełnienie) Taka myśl mi jeszcze przychodzi do głowy, że w swoich książkach Wiechert próbował pokazać, że można być dobrym, nie odwołując się do Najwyższego Dobra (a co najwyżej traktując religię jako źródło inspiracji w refleksji nad życiem). Tyle, że jemu samemu, co pokazało jego życie, jakoś niespecjalnie to wyszło... Pytanie do Was, czy jeśli życie pisarza nie jest zgodne z jego światopoglądem prezentowanym w książkach, to czy taki pisarz jest wiarygodny?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej - po to jest pisarzem, żeby tworzyć,nawet swoje inne ,wyidealizowane "ja"
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Dzieci Jerominów" Wiecherta,lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli Mazur
Może też rozważać inne warianty swojego życia - "a co by było, gdyby...".
OdpowiedzUsuńTak, ta książka jest genialna. Ostatnio udało mi się dostać ją na allegro (polowałam przez dłuższy czas).
Książka dostępna w formie pdf na stronie poświęconej Ernstowi Wiechertowi
OdpowiedzUsuńhttp://www.ernst-wiechert.de/Ernst_Wiechert_Po_polsku/Ernst_Wiechert_Proste_zycie.htm