Mało ostatnio czytam, co jak na mnie, jest zjawiskiem dość niezwykłym. Powód jest dość prozaiczny: pracuję intensywnie nad moją pierwszą książką, a żeby nie było tak łatwo, w kolejce czeka już druga (wydawca zgłosił się sam). Nie, jeszcze nie jest to proza (czego w przyszłości nie wykluczam), a raczej proza życia, czyli literatura specjalistyczna. Z tego powodu stosik nieprzeczytanych książek na moim biurku wciąż rośnie, a tradycyjna książkowa żarłoczność ustąpiła miejsca wręcz postowi literackiemu.
Czasem jednak po coś sięgam. I tak było z wypożyczoną z biblioteki pracą zbiorową "Cud w medycynie. Na granicy życia i śmierci. Opowieści lekarzy", wywiadami z 14 wybitnymi polskimi lekarzami spisane i opracowane przez Annę Mateję. Wśród rozmówców znajdziemy takie nazwiska jak: Bogdan de Barbaro,
Andrzej Bochenek, Jacek Imiela, Wiesław Wiktor Jędrzejczak, Jan Lubiński, Bolesław Rutkowski, Maria Siemionow, Janusz H. Skalski, Cezary Szczylik, Tomasz Trojanowski, Mieczysław Wasielica, Jacek Zaremba oraz nieżyjący już Marek Edelman i Zbigniew Religa. Zainteresował mnie sam temat i tytuł - co mówią lekarze na temat swojej pracy, na temat najbardziej niezwykłych przypadków pacjentów, na których stawiali już kreskę, a mimo to oni żyli dalej? Co sądzą o życiu i śmierci? Jak tłumaczą nagłe i nieprawdopodobne przypadki ozdrowień? Te pytania stawiała im właśnie redaktorka książki, a oni dzielili się swoim doświadczeniem, przemyśleniami czy najciekawszymi historiami swoich pacjentów.
To, co uderzyło mnie w tych rozmowach najbardziej, to ogromna pokora wszystkich lekarzy. To nie jest już zapał początkujących studentów medycyny, którzy próbują rozpisać całego człowieka na szereg reakcji chemicznych i wydaje im się, że stoją na progu odkrycia tajemnicy ludzkiego istnienia. To doświadczeni i uznani w swoim zawodzie ludzie, którzy wiedzą, że... no właśnie, nie wiedzą. Człowiek wciąż wydaje im się zagadką. Nie mają odwagi nazwać cudem niewytłumaczalnego uzdrowienia, mimo, że bliscy takich pacjentów mówią im o swoich modlitwach wstawienniczych i przekonaniu, że zostały one wysłuchane. I tak samo wolą nie określać, ile czasu zostało danej osobie - bo wiedzą, że wszystko może się zdarzyć. Natomiast walczą o ludzkie życie do samego końca, nawet jeśli nie zawsze wierzą w sens podejmowanych działań, drobiazgowo analizują i silnie przeżywają każdą porażkę, cieszą się ze zwycięstw, nawet tych najdrobniejszych, jak podarowane pacjentowi kilka dodatkowych miesięcy życia pod troskliwą opieką najbliższych.
Co warto zauważyć, książka jest napisana przystępnie, bez zbędnych szczegółów i natłoku specjalistycznej terminologii. Zrozumie ją nawet taki laik, jak ja, który o każdy drobiazg wypytuje siostrę-lekarza. "Cud w medycynie" to także źródło nadziei - że mimo trudności, jakie przeżywa polska służba zdrowia, dzieją się w niej też sprawy dobre i piękne.
Cud w medycynie. Na granicy życia i śmierci. Opowieści lekarzy, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010.
W praktyce bywa różnie z lekarzami, czasami personel niższego stopnia jest bardziej przyjazny dla pacjenta:( Ale zdjęcie na okładce ciekawe:)
OdpowiedzUsuńJa po Jonquecie i Almodowarze, konfrontacja pozytywna. Pozdrawiam
To fakt, lekarze są różni, sama mam bardzo różne doświadczenia. Co do Jonqueta/Almodovara, też ostatnio byliśmy na "Skórze". Wrażenia również pozytywne - dobrze się bawiłam. A równocześnie zaczęłam się zastanawiać, na ile zmiana naszej powierzchowności powoduje zmianę w nas samych...
OdpowiedzUsuń